Nocne niebo było niezwykle czyste
jak na tą porę roku. Zza wysokich drzew na powoli żółknące liście rzucał
światło księżyc. Mrok spowijał cichy las. Nagle z cienia wyszła postać w
długiej czarnej szacie, która sunęła majestatycznie po ziemi. Na jej twarzy gościł
złowieszczy uśmiech a usta wręcz niezauważanie się poruszały układając się w
trzy słowa :
-Przeznaczenie się dopełni…
***
Spojrzałam w ciemność za oknem.
Westchnęłam. Nie mogłam zasnąć. Byłam okropnie zmęczona, ale po prostu nie
potrafiłam. Potrzebowałam go. Jego dotyku , głosu i zapachu. Pragnęłam go całą
sobą. To było tak silne uczucie ,że aż bolało.
Zamknęłam
oczy.
Nie
miałam pojęcia, co ze sobą zrobić… Tak bardzo chciałam, aby ktoś mi powiedział,
co mam dalej robić, w którą stronę pójść, co jest właściwe.
Jason
już spał. Był wykończony.
Matt
dopiero jutro wychodzi ze szpitala.
Nagle
poczułam silne ukłucie w sercu to był tak przeszywający ból ,że nie było można
go zignorować. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na zewnątrz. Zapięłam
grubą bluzę i po prostu zaczęłam biec.
Nie
miałam pojęcia gdzie. Najzwyczajniej w świecie pozwalałam się ponieść własnym
nogą i instynktowi.
Zdarzały
mi się podobne odczucia jednak nigdy wcześniej tak silnie na nie, nie
reagowałam. Zatrzymałam się dysząc. Do moich uszu dotarł głośny krzyk.
Szybko ruszyłam w jego kierunku.
Po
chwili znajdowałam się gdzieś w środku parku. Nad rudowłosą dziewczyną pochylało
się stworzenie… wręcz wysysając z niej życie. Z jej ust wydobywał się jakby
biały dym. To dusza. Rzuciłam się na nachyloną nad nią postać i zaczęłam
okładać pięściami.
Szybko
stwierdziłam ,że tylko go w ten sposób rozwścieczyłam. Gwałtownie się podniósł
i z dzikim krzykiem próbował mnie zrzucić z pleców. Wykorzystał sekundę mojej
nieuwagi i mocno pociągnął mnie za nogę tym samym zrzucając na ziemię.
Przestraszona
spojrzałam mu w twarz. Wyglądał jak normalny człowiek. Na jego twarzy pojawił
się złowieszczy uśmiech.
-Deserek…- Powiedział szyderczo mierząc mnie
od dołu do góry. Starałam się jakoś podnieść, ale imferius natychmiast uderzył
mnie z całej siły w brzuch. Krzyknęłam bezwładnie opadając na ziemię. Poczułam
przeszywający ból. Zebrało mi się na wymioty.
-Gdzie uciekasz cukiereczku…- Jęknął nachylając
się nade mną. Nie byłam w stanie się poruszać. Nie mogłam go powstrzymać.
„Posiadamy
wrodzoną zdolność obrony. Możemy wykorzystywać naszą duszę. Wystarczy ,że ją
przywołamy nadając jej określony kształt. Może zamienić się w tarczę albo
przyjąć naszą postać i ją powielić myląc przeciwników. Nad tym trzeba pracować.
Uczyć się tego.”
Nagle
przypomniały mi się słowa Jasona. Skupiłam się całą sobą na czymś w rodzaju bąbla,
który miałby mnie otoczyć
W
tym momencie znikąd pojawiła się wysoka postać, która jednym płynnym ruchem
skręciła kark nachylającemu się nade mną, imferiusowi. Zdążyłam tylko spojrzeć
w czarne oczy mojego wybawcy ,ponieważ sekundę później już zniknął.
Czy
to był…?
-Rosalie ?!- Usłyszałam przeraźliwy krzyk.-
Co ty tu robisz ?! Mogłaś zginąć !- Zdezorientowana spojrzałam w kierunku, z
którego dochodził głos.
To
Adam. Dopiero moment później spostrzegłam biegnącego obok Arona. Obaj byli
akuarionami i członkami szkolnej drużyny.
-Skąd się tu wzięliście ?- Zapytałam. Aron
pomagał mi wstać.
-Dzisiejszej nocy mamy wartę. Nie powinnaś
była tu przychodzić jesteś niedoświadczona ! TO mogło cię nawet zabić.-
Powiedział Adam z wyrzutem.
-Nie kontrolowałam tego.- Chłopacy
natychmiast na siebie spojrzeli.- O co chodzi ?
-To nieodpowiedni czas. Trzeba cię odwieźć
do domu i zająć się ofiarą.- Powiedział szybko i podszedł do ciała rudowłosej
dziewczyny. Z pomocą Arona poszłam za Adamem.
-Dlaczego jest nieprzytomna ? - Zapytałam widząc nieruchomą twarz dziewczyny.
Adam
sprawdził puls. Odpowiedź nigdy nie padła z jego ust.
***
Patrzyłam pustym wzrokiem przed
siebie. Byłam za wolna… Nie dałam rady…
-Rosalie.- Warknął na mnie Jason.- Przestań
się zadręczać. Ledwo, co sama przeżyłaś. Wykazałaś się niezwykłą odwagą…
-To nie zwróci jej życia !- Przerwałam mu
agresywnie.- Ile ona mogła mieć lat ? Szesnaście ?… Była dla niego po prostu
pożywieniem…- Wysyczałam.
-Ale to nie jest twoja wina.- Dodał
natychmiast widząc ,że otwieram usta. Adam i Aron siedzieli w kuchni cicho
rozmawiając. Gdy przyjechaliśmy jakieś pół godziny temu Jason jeszcze spał
jednak słysząc o tym, co się stało szybko przejął rolę dowódcy.
-No jak nie ! A co ja powiem jej rodzicom ?
Przykro mi… biegłam trochę za wolno ?!- Gwałtownie wstał.
-Takie jest życie Rosalie ! Nie jesteśmy w
stanie wszystkich uratować. Naprawdę podziwiam cię za to ,że ruszyłaś jej na ratunek,
ale czasami jest już za późno. Nie zapominaj ,że nie jesteśmy nadludźmi !-
Wykrzyczał. Spojrzałam mu prosto w oczy. Nie potrafiłam w nich odnaleźć blasku,
który zawsze tak kochałam. Brunet westchnął. Zerknął na mnie i usiadł przy mnie
na kanapie.- Wciąż jesteś za słaba. Nie możesz tak się narażać.
-Nie kontrolowałam tego…- Szepnęłam patrząc
na własne ręce. Kuzyn objął mnie ramieniem i pozwolił się do siebie przytulić.
-Wiesz, co to oznacza ?
Pokręciłam
przecząco głową.
-To znaczy ,że jesteś wybrana.
-Wybrana ? W jakim celu ?- Zapytałam
podnosząc się.
***
Siedziałem nad niewielkim jeziorkiem
ukrytym w środku lasu patrząc przed siebie. Ten okropny ucisk w sercu, który
poczułem…był przerażający.
Wziąłem
do ręki kamień i rzuciłem nim zaburzając idealną powierzchnie tafli wody.
A
może Ona ma racje… Czy warto zemścić się na niewinnych ludziach za krzywdę
wyrządzoną przed laty ?
Nie
wiedziałem, co dalej.
Musiałem
zmusić się całą siłą woli, aby tak po prostu stamtąd odejść nawet nie
sprawdzając czy wszystko z nią w porządku.
Ile
jestem w stanie dla niej poświęcić ?
_____
Od Jemi : Przyznaje zaczęłam go pisać niechętnie ale w trakcie zupełnie się zatraciłam :) Miałam niesamowity napływ weny :D Czerpałam niesamowitą radość z pisania :)
Dość o mnie. Co do rozdziału to tyle mam do powiedzenia - :)
Dziękuję za miłe komentarze :* Jesteście najlepsi ;)
" zostałaś wybrana..."
OdpowiedzUsuńughh...;D
jak ja was uwieelbiam!;D;***
xoxo;*
Jest naprawdę genialny!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego;)
Coraz bardziej mnie wciąga;P
Czekam na NN.
Podoba mi się nowy wygląd bloga :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest świetny !
Kolejne tajemnice...
czekam na nn.
Julia.
BARDZO ŁADNY wygląd bloga ;) Co do rozdziału to wyszedł świetnie ;) Zazdroszczę weny,bo ja niestety nie mogę odzyskać swojej ;p Czekam na nowy.
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie wkurzona faktem , ze nie dotarła do mnie informacja o nowym rozdziale ... Aczkolwiek wybaczam , ponieważ ten rozdział bardzo przypadł mi do gustu .
OdpowiedzUsuńZacznę może od nowego wyglądu bloga . Mimo , że mnie bardzo podobał się ostatni nagłówek , ten także jest cudowny . A tło z ptakami ... Fantastyczny efekt ^________^
Co do rozdziału - nic dodać , nic ująć . Było mi żal Rosalie , która czuje się winna za śmierć dziewczyny . Tak dobrze udaje Ci się wzbudzać we mnie uczucia ... A to bardzo trudne jeśli chodzi o opowiadania . Żal mi faktu , że Luke i Rosalie nie mogą żyć szczęśliwie ( jakaż ze mnie romantyczka xD'''' ) . Oczywiście wiem , że takie wydarzenia są potrzebne , w końcu bez cierpienia nie ma miłości .
Ostatnio o tym nie wspominałam , ale chciałam dodać , że jestem pod ogromnym wrażeniem , iż wymyśliłaś własne nazwy ' gatunków ' ( to chyba dobre słowo ) swoich bohaterów . Czytając takie opowiadanie od razu zapamiętuje się '' Oho ... Ta osoba poświęciła trochę czasu , aby wymyślić coś swojego - oryginalnego . '' Jak dla mnie - pełen szacunek . :P
Być może wpadłam na malutkie błędy w przecinkach , ale to tylko ze względu na moje uczulenie - nie przejmuj się , że o tym wspominam .
Mam nadzieję , że następnym razem informacja o nowościach do mnie dotrze . ;P
BloodyKatsumi
świetnie - jak zawsze :D 'Musiałem zmusić się całą siłą woli, aby tak po prostu stamtąd odejść (...)' ach... uwielbiam cię! :D
OdpowiedzUsuń