środa, 30 stycznia 2013

Epilog



            Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poprawiłam dłońmi szkarłatną sukienkę, którą miałam na sobie. Przekręciłam delikatnie głowę w prawo. Moje włosy lśniły czernią. Odwróciłam się tak, aby móc na nie spojrzeć od tyłu. Sięgały już do połowy pleców.
   -Pięknie panienka wygląda.-Usłyszałam gdzieś za sobą mocny męski głos. Liam złapał mnie w pasie i położył na moim ramieniu głowę.-Gotowa ?
Wzięłam głęboki oddech.
   -Tak.
Brunet pocałował mnie w szyję. Poczułam przyjemny dreszcz.
   -Wszyscy już czekają na królową.- Nieznacznie się uśmiechnęłam. -Jason i Matt nie mogą się doczekać spotkania z tobą.
Mimo iż przeniosłam się do Doliny Maoli nadal widywałam się z Jasonem i Mattem. Ten drugi na początku był na mnie zły, że tak drastycznie zmieniam całe swoje życie. Po pewnym czasie uznał, że ten wybór nie należał do niego a widząc, jaka jestem szczęśliwa przeprosił za wszystko. Jason z kolei pomagał mi jak mógł. Sam zastanawiał się nad propozycją Liama, co miało wiązać się z przeniesieniem do doliny. Jednak odmówił. Powiedział, że w sytuacjach zagrożenia możemy na niego liczyć. Za bardzo kochał być po prostu człowiekiem.
Spojrzałam w oczy ukochanemu. Widziałam w nich tylko radość i miłość. Byłam pewna swoich uczuć.
   -Kocham cię.-Powiedziałam muskając jego usta.
   -A ja ciebie.- Odparł odwzajemniając pocałunek.
   -Czas rozpocząć uroczystość. Nie każmy naszym poddanym i gościom dłużej czekać.-Mój głos był zaskakująco pewny. Liam nawet się nie poruszył. Przyglądał się naszemu odbiciu w lustrze.
   -Muszę ci jeszcze coś powiedzieć.-Mruknął. Zmarszczyłam brwi.- Wszyscy nadludzie zakochują się tylko raz. Ja zakochałem się tego pierwszego dnia w szkole, na korytarzu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale los szykował już dla nas wspólną przyszłość.
Wplotłam swoje palce w dłoń ukochanego a moje usta wygięły się w uśmiechu.

_____
Od Jemi: To koniec. No dobrze ale może najpierw co chciałabym powiedzieć na temat epilogu. Dziwnie mi było pisać dobre zakończenie :D Nie jestem też pewna czy chciałam aby wyglądał właśnie w ten sposób. Trudno mi było go napisać bo to było dla mnie swego rodzaju pożegnanie z Rosalie, Liamem, Jasonem i Mattem. To tak jak pożegnanie z przyjaciółmi.
Mimo iż czasami brakowało mi weny i chęci pokochałam Udręczonego :) Jest mi smutno, że to już koniec ale od dłuższego czasu czułam, że to ten moment.

Pragnę podziękować wszystkim z całego serca :) Za obecność, ciepłe słowa i konstruktywną krytykę. Bez was to nie miałoby sensu. Jesteście nieodłączną częścią tego co tworzę. Jeszcze raz dziękuję.

Kocham i całuję ! Wasza Jemi :)

czwartek, 24 stycznia 2013

23. Czuję to.



            Patrzyłam na krople wody, które wolno sunęły po szybie. Oparłam głowę o ścianę. Padało już trzeci dzień. Zapowiadała się naprawdę deszczowa jesień. Oka nie cieszyły nawet kolorowe liście. Wszystko wydawało się szare i bezwartościowe.
   -Gdzie jesteś ?- Szepnęłam przerzucając wzrok na dłonie.
Nagle drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich głowa Jasona. Za dwa dni miał wrócić na uczelnie. Smutno się do niego uśmiechnęłam.
   -Co robisz mała ?- Zapytał.
   -Czekam a ty ?- Nagle jego mina spochmurniała. Nadal się martwił. Mimo iż fizycznie doszłam do siebie on uważał,że jest coś nie tak.
   -Rosalie…-Zaczął po raz kolejny. Spojrzałam na niego ostro.
   -On gdzieś tam jest ! Czuję to. Wiem ,że on żyję. Nie zaczynaj znowu. Nie chce się z tobą kłócić. Zwłaszcza teraz. Gdy znowu  wyjedziesz.- Głęboko westchnął.
   -Nie mów tego w ten sposób. Nie opuszczam cię. Dobrze wiesz ,że muszę wyjechać. Czas znowu zacząć normalnie żyć.
   -Przepraszam to nie miało tak zabrzmieć. Rozumiem ,że musisz wracać tylko, że wtedy utracę zupełnie wszystko co niedawno pojawiło się w moim życiu. Znowu nie będziesz miał dla mnie czasu.- Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
   -Wiesz ,że cię kocham jak siostrę i zawsze możesz do mnie zadzwonić. Postaram się też, co jakiś czas do ciebie przyjeżdżać, nie chcę żeby nasz kontakt ponownie się urwał.-Mówił spokojnym, kojącym głosem. Dobrze wiedziałam ,że mogę na niego liczyć, ale bałam się ,że w końcu mu uwierzę. Mu i Mattowi. Bałam się utraty nadziei. Jason był ostatnim dowodem na to ,że cała walka miała miejsce a ja jestem pół człowiekiem...był ostatnim dowodem na to, że Liam żył.
Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole.
   -Co powiesz na kubek herbaty ? Może coś razem obejrzymy ? Matt pewnie też chętnie wpadnie.- Uśmiechnęłam się na dźwięk imienia przyjaciela. Przez ostatni czas był dla mnie dużym wsparciem. Odzyskaliśmy znowu dobry kontakt.
   -Chętnie, ale może wieczorem. Mam ochotę na spacer.- Mruknęłam.- Muszę przemyśleć kilka spraw. Zadzwonisz do Matta i go zaprosisz ?
Mina bruneta nieco zrzedła, ale pokiwał twierdząco głową.
   -Ubierz się ciepło i nie siedź za długo, pada.- Teraz to ja skinęłam głową. Chłopak nieco zasmucony wyszedł z mojego pokoju. Głośno westchnęłam. Oni nic nie rozumieli. Uważali ,że Liam zginął jak pozostałe imferiusy, ale ja wiem ,że to niemożliwe. Czuję to. Wiem ,że on nadal żyję. Jestem też pewna ,że w końcu wróci. Sądzili ,że „nie potrafię uporać się ze stratą”. Kilkoma sprawnymi ruchami zagarnęłam włosy w kucyk i je związałam. Zdjęłam bluzę, którą na sobie miałam i założyłam czarną bluzkę na ramiączkach. Biorąc sobie rade Jasona do serca wciągnęłam na to mój ulubiony niebieski sweterek.
            Mocniej włożyłam dłonie w kieszenie jesiennej kurtki. Szłam niezbyt szybkim krokiem. Wiedziałam ,że tak trzeba.
Zostawiłam wszystko swojej intuicji. To ona mną kierowała.
Spojrzałam na ścianę lasu. Dlaczego tutaj ?
Nie byłam w tym miejscu od czasu walki. Nagle zorientowałam się ,że moje stopy kierują się w zupełnie przeciwną stronę. I wtedy uderzyła mnie fala wspomnień. To tutaj zabrał mnie Liam, aby wyznać mi, kim jest.
Westchnęłam...a może chłopacy jednak mieli racje. Może on nigdy nie wróci…
Błagam cię, daj mi, chociaż jakiś sygnał zrób cokolwiek abym nadal mogła wierzyć.
Odpowiedziała mi tylko cisza. Minął już prawie miesiąc.
Cały ten czas czekałam. Nie robiłam nic poza tym. Rozmawiałam tylko z Jasonem i Mattem.
Każdy mój dzień wyglądał dokładnie tak samo. Wstawałam, jadłam śniadanie, szłam do szkoły, uczyłam się, spędzałam trochę czasu z chłopakami, myłam się i spałam. Cały cykl powtarzał się każdego dnia. Na lekcjach nie potrafiłam się skupić. Patrzyłam przez okno w nadziei ,że on za chwilę się tam pojawi a moje życie znowu nabierze sensu. Jednak za każdym razem kończyło się to tak samo. Bardzo opuściłam się w nauce. Nie mogłam się na niczym skupić. Do wszystkiego się zmuszałam.
Liam…
Nie wyczuwałam już jego obecności. Mówiłam w nicość. Tylko raz miałam wrażenie ,że ktoś mnie słucha. Jednak po chwili ono, zniknęło a ja zaczęłam wątpić ,że to miało kiedykolwiek miejsce.
Proszę…
Odwróciłam się i miałam już wracać, gdy nagle usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi. Spojrzałam za siebie. W tym momencie moje serce zamarło. Po prostu wszystko się zatrzymało. Nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa.
   -Przepraszam ,że musiałaś tak długo czekać…-Usłyszałam cichy szept. Nie...nie. To nie mógł być on.- Wróciłem po ciebie.
Przymknęłam oczy nasłuchując idealnego męskiego głosu. Bałam się ,że za chwilę Liam zniknie. Cieszyłam się tymi chwilami jak najbardziej potrafiłam.
   -Liam ?- Zapytałam. Chłopak ciepło się uśmiechnął.
   -Rosalie…-Ponownie szepnął. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Tak bardzo pragnęłam znaleźć się blisko niego…nigdy wcześniej nie czułam tak wielkiego szczęścia.
   -Dlaczego nie było cię tak długo ? Zaczęłam już myśleć, że…-Natychmiast mi przerwał.
   -Czuje się wspaniale. Może ukryjmy się gdzieś przed deszczem. Jesteś cała przemoknięta. Chciałbym też porozmawiać z Jasonem. Mam dla niego ciekawą propozycje.
   -Dobrze.- Mruknęłam.
            Gdy tylko weszliśmy do domu w holu natychmiast pojawił się Jason. W pierwszej chwili patrzył na mnie z przerażeniem.
   -A nie mówiłam.- Powiedziałam niezwykle szczęśliwa. Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Mocniej przytuliłam się do bruneta.
Przeszliśmy do salonu i wtedy Liam zaczął mówić.
   -Zabijając Saurona zamordowałem wszystkie imferiusy, które stworzył. W tym siebie. Jednak dzięki duszy Rosalie…-Wymówił moje imię niezwykle delikatnie.-…udało mi się przeżyć. Później obudziłem się w zamku.
   -Zamku ?-Zapytał Jason.
   -Tak. Zamku. Od teraz jestem władcą doliny umarłych. Sauron zniszczył praktycznie cała dolinę oszczędzając jedynie zamek oraz lochy, w których umieścił moich poddanych. Jak mówiłem, uśmiercając Saurona zrobiłem to samo z wszystkimi, których stworzył. Strażnicy pilnujący lochy również zginęli. Poddani zorientowali się, że powróciłem. Wykorzystując mój immunitet najlepsi tropiciele mnie odnaleźli i ulokowali w jednej z komnat zamku. Tam regenerowałem swoje siły. Gdy doszedłem do siebie postanowiłem odbudować królestwo. Przy pomocy moich poddanych nie zajęło to zbyt wiele czasu. A teraz wróciłem.
   -Kim jesteś ?-Dociekał brunet. Mój ukochany spojrzał na niego z powagą.
   -Obecnie. Połączeniem imferiusa , akuariona i człowieka. Choć w największej mierze jestem po prostu człowiekiem. Niedługo ma się odbyć moja koronacja, stanę się Nivellem. Jednocześnie uzyskam pełną nieśmiertelność. Dlatego tu jestem. Obiecałem poddanym ,że wrócę z piękną czarnowłosą królową, która będzie rządzić mądrze u mojego boku.- Moje oczy się zaświeciły.- Rosalie… wrócisz ze mną ?
Moje serce zaczęło niezwykle mocno bić. Spojrzałam w jego ciemne oczy.
   -Nasza rozłąka uświadomiła mi jak bardzo mi na tobie zależy...jednak wybór należy do ciebie. Zastanów się czy tego chcesz.-Moje serce krzyczało „TAK” jednak usta milczały. Bardzo kochałam Liama ale to była niezwykle ważna decyzja. Co z rodzicami ? Mam tak po prostu zniknąć ?
   -Dla ciebie też mam propozycję.-Powiedział spoglądając na Jasona.- Wiem, że nie zaczęliśmy najlepiej ale to nie zmienia faktu, że jesteś wspaniałym przywódcą. Chciałbym abyś został dowódcą moich wojsk.
Jason był zszokowany. Cicho się zaśmiałam.



***


           
            Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Liam po raz kolejny złożył na moich ustach pocałunek. W jego silnych ramionach czułam się bezpiecznie. W końcu wszystko było na swoim miejscu.
   -Tak.-Mruknęłam oddając całusa. Brunet zmarszczył brwi.- Tak. Wrócę z tobą. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.
Jego oczy zaczęły błyszczeć szczęściem a usta wygięły się w uśmiechu.
   -Miałem nadzieję ,że to powiesz. Przynajmniej nie będę musiał cię porywać.-Zaczęłam się śmiać. Nieprzerwanie całowałam go w usta.-Od teraz będziemy mieć całą wieczność.- Dodał mocniej nakrywając nas ciepłą kołdrą.
Nie mogłam zdecydować inaczej. Nie potrafiłam.


____
Od Jemi: Ostatni :) Przed nami tylko epilog. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie tak wyobrażałam sobie jego koniec ale dałam się ponieść palcom. Czy to dobrze ? Nie wiem. Ryzykuję.

sobota, 19 stycznia 2013

22. Chce z nim porozmawiać.



Patrzyłam na wszystko w szoku. Nie mogłam zupełnie nic mówić-jakby słowa uwięzły mi w gardle- a co dopiero się poruszać. Miecz uderzył o ziemie. Liam padł na kolana. W tym momencie obudziłam się jakby ze snu.
   -Liam !- Krzyknęłam. Jego ciało zaczęło się po prostu rozpadać w proch. On umierał…
   -Liam ! Proszę…nie odchodź. Liam !- Krzyczałam biegnąc w jego stronę. Klęknęłam obok niego. Moja ręka natychmiast odnalazła jego dłoń.-Proszę…
Po moich policzkach ciekły łzy. I wtedy nagle sobie coś przypomniałam.
„Ratując ciebie oddałem ci cząstkę swojej duszy. Część mnie teraz żyję w tobie.”
Zamknęłam oczy i mocniej ścisnęłam dłoń ukochanego. Uniosłam głowę do góry jednocześnie biorąc głęboki wdech. Skupiłam się na swoim zadaniu. Poczułam w sobie ogromną moc. Z całych sił starałam się ją przekazać Liamowi. Po chwili z mojej klatki piersiowej wystrzeliła wstęga niebieskiego światła ,które po krótkim czasie przybrało kolor purpury. Światło rozszczepiło się na kilka części owijając ciało Liama tym samym delikatnie je unosząc nad ziemię. I wtedy blask zaczął stawać się silniejszy. Przymknęłam powieki tak, aby ochronić oczy.
A potem jego ciało delikatnie opadło i wszystko wróciło do normy. Znowu klękałam na zimnej ziemi a wokoło panował mrok i cisza.
Z nadzieją spojrzałam na twarz ukochanego. Sekundę później zakręciło mi się w głowie. Upadłam obok niego z wycieńczenia nadal mocno trzymając jego dłoń.


W tym samym czasie, niedaleko.
            Miecz gładko wysunął się z mojej ręki. One po prostu umierały. Wszystkie. Zamieniały się w proch. Adam, który stał niedaleko spojrzał na mnie w niemym szoku. Miał zakrwawioną całą lewą rękę.
Rozejrzałem się dookoła. Ci, którzy przeżyli stali nieruchomo w ciszy. Jakby bali się ,że choć najmniejszy ruch spowoduje...No właśnie. Co spowoduje ?
Że to dziwne zjawisko to tylko fatamorgana a oni za chwilę ponownie zostaną zaatakowani.  Słyszałem swój nierównomierny oddech.
Nagle cisze przeciął głośny krzyk zmieszany z płaczem. Wiedziałem, co on oznacza. Czas zapłacić za wygraną.
   -Nie !- Ryknęła ponownie dziewczyna tuląc do swojej piersi martwego chłopca.- Miał tylko piętnaście lat…
Zamknąłem oczy. Po chwili do moich uszu dotarł kolejny krzyk.
                    
     
***


            Niebo zaczęło przybierać kolor szarości. Słońce zaczęło nieśmiało wychylać się zza drzew. Drzwi jednego z kilkudziesięciu domków powoli się otworzyły. Wyszła zza nich szczupła starsza kobieta.
   -Jaki piękny dzień…-Jęknęła przeciągając się. Z uśmiechem podniosła gazetę leżącą na wycieraczce i z powrotem wróciła do ciepłego domu. Całe miasto budziło się ze snu, powoli ożywając. Wszyscy nieświadomi tego, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Po ulicy na rowerze jechał gazeciarz. Sprawnymi ruchami rozrzucał magazyny, które miał dostarczyć. Skręcił w jedną z uliczek, aby po chwili zniknąć za horyzontem. Nagle zza budynku na rogu wyłonił się niewielki samochód. Mężczyzna, który kierował pojazdem wracał z pracy. Został po godzinach. Teraz miał nadzieję się wyspać.
Jakby miliony kilometrów za sennym miasteczkiem odbywała się krwawa zapłata za spokój i bezpieczeństwo, którymi mogli cieszyć się nie tylko mieszkańcy miasta, ale wszyscy ludzie. Leśną polanę, która jeszcze jakiś czas temu była polem bitwy, co chwilkę przecinały okrzyki bólu i cierpienia po utracie bliskich. Ci, którzy przeżyli musieli pochować umarłych. W ziemi przy każdym ciele widniał ogromny dół. Wysoki chłopak po raz ostatni tulił do siebie ciało ukochanej. Nie było po niej widać żadnych obrażeń. Jeden z imferiusów po prostu wyssał z niej całą duszę. Delikatnie położył ją w grobie. Wziął do ręki łopatę i zaczął zakopywać dół rzewnie przy tym płacząc.
Nieopodal rodzeństwo chowało swojego brata. Szesnastoletni chłopak szybko przykrywał ciało ziemią. Dziewczyna klękała obok niego głośno krzycząc.
Przyjaciele, rodzina, znajomi ze szkoły. Wszyscy żegnali się ze sobą w ten sposób. To prawda. Wygrali, ale ile musieli oddać.
   -Co będzie dalej ?-Zapytał wysoki blondyn nawet nie patrząc na twarz przyjaciela.
   -Gdy To się skończy zwołamy zebranie.- Odparł brunet.- Musimy zdecydować, co z poległymi.
   -Ale…-Zaczął natychmiast spoglądając na wysokiego bruneta.
   -Wszystkiego się dowiesz na spotkaniu. Matt, pomożesz mi odnaleźć Rosalie ?
   -Chyba nie myślisz ,że ona i Liam…-Matt widząc minę chłopaka natychmiast zamilkł.


***


            Na twarzach zebranych widniały złość , smutek i żal. Zacisnąłem mocniej zęby.
   -Wszyscy dobrze wiecie ,że to najlepsze rozwiązanie. Nie mamy innego wyboru. Musimy chronić nasze stowarzyszenie.- Kontynuował spokojnym głosem jeden ze starszych.-To już postanowione. Wyczyścimy wszystkim ludziom pamięć. Wam również.
   -Nie !-Krzyknęła Kate ze łzami w oczach.- To dzięki nim oni teraz mogą żyć ! Mój brat poświęcił swoje życie, aby ich chronić a teraz tak po prostu mam o nim zapomnieć ?! Jakby w ogóle nie istniał ?!
   -Kate…-Jęknęła rudowłosa dziewczyna
   -Nie Megan ! Ja nie chce zapomnieć ! On zasługuje na pamięć !- Wrzeszczała patrząc prosto w oczy wszystkim zebranym.
   -Zrozum ,że to również dla twojego dobra. Jeżeli nie usuniemy poległych…-Zaczął wściekle jeden ze starszych. Kate mu ostro przerwała.
   -Poległych ? To był chłopiec , był synem , przyjacielem , dzieckiem !
   -Powinniście liczyć się ze startami ! Rozumiem,że każdy z was jest roztrzęsiony,że każdy stracił kogoś bliskiego, ale oni umarli abyście wy mogli żyć ! Więc nie zmarnujcie szansy, którą wam dali ! Każdy z nich wiedział, jakie są konsekwencje tej walki. Wszystko albo nic ! Jeżeli nie wyczyścimy ich z pamięci waszych rodzin to zaczną się pytania. Kilkudziesięciu zaginionych. Policja zacznie śledztwo ! I co im powiecie ?! Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie. Ich poświęcenie pójdzie na marne ! Rodziny będą cierpieć… tego chcecie ?!- Nagle zapanowała cisza. Starszy wziął głęboki oddech. Gdy się uspokoił kontynuował.
   -Jednak masz racje. Oni zasługują na waszą pamięć. Za kilka godzin nikt oprócz was nie będzie pamiętał wczorajszej nocy oraz tych, którzy oddali swoje życie w walce. Koniec spotkania. Możecie wrócić do domu i odpocząć.
W ciszy obserwowałem jak wszyscy wychodzili. Nagle poczułem ciepło na ramieniu. Matt smutno się do mnie uśmiechał.
   -Jeżeli Rosalie się obudzi to daj mi znać. Chciałbym z nią porozmawiać.-Szybko mu przytaknąłem.
   -Matt.- Zawołałem za nim, gdy odchodził. Odwrócił się na moment.
   -Dziękuję za wszystko.-Chłopak tylko skinął głową i wyszedł.
Starsi nadal zajmowali swoje miejsce przy ogromnym stole. Widząc ,że nie mam zamiaru ruszyć się ze swojego miejsca wstali i do mnie podeszli. Sam byłem okropnie zmęczony i brudny. Moje ręce były umazane krwią zmieszaną z błotem.
   -Chcieliśmy ci tylko pogratulować. Udało ci się. Dobrze kierowałeś śmiertelnikami. Liczyliśmy się ze stratami, które ponieśliśmy. Niedługo twoje trudy zostaną wynagrodzone , a teraz odpocznij. Zasłużyłeś na to.- Powiedział jeden z nich z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Gdy tylko wyszli przekręciłem klucz w drzwiach. Poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Przed snem chciałem jeszcze zajrzeć do Rosalie. Spokojnie spała. Regenerowała swoje siły. Ostatni raz spojrzałem na nią smutno. Wiedziałem ,że będzie cierpiała. W momencie, gdy moja twarz dotknęła poduszki natychmiast odpłynąłem w mocny sen.



***


            Przez mrok, w którym się znajdowałam zaczęły przebijać się jasne promienie słońca. Automatycznie zakryłam oczy dłonią starając się je chronić jednak nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Światło wręcz mnie zalewało niosąc tym samym okropny ból. Miałam wrażenie ,że zaraz po prostu wybuchnę. Z mojego gardła wydobył się zduszony jęk. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. I wtedy wszystko zniknęło. Całe cierpienie , mrok odszedł w niepamięć a światło przestało mi doskwierać. Zaczęłam rozpoznawać kształty. Słyszałam głośne dudnienie. Jakbym znajdowała się w grubej błonie chroniącej mnie przed jakimkolwiek dźwiękiem. Po chwili uświadomiłam sobie ,ze to był głos. Zaczął nabierać ostrości a ja rozpoznawałam poszczególne litery.
   -Rosalie…Rosalie… Wszystko dobrze ? Dobrze się czujesz ?- Stał przede mną wysoki brunet. Trzymał mnie za rękę tym samym troskliwie ją gładząc. Spojrzałam na niego przestraszona. Gdzie ja jestem ? Kim on jest ? Wyrwałam szybko dłoń z jego uścisku.
   -Wyjdź !-Krzyknęłam na niego. Moje serce uderzało z niesamowitą prędkością.
   -Rosalie… przecież to ja. Jason.
Nagle wykrzywiłam usta w potwornym bólu. Miałam wrażenie ,że ktoś miażdży mi głowę. Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Dzieciństwo , rodzice, przyjaciele. Rzucałam się po całym łóżku. Ból był nie do zniesienia. I wtedy wszystko znowu wróciło do normy.
Jason patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. Bał się. Potwornie. Jednak wiedziałam ,że to troska o mnie.
   -Już wszystko pamiętam. Akuariony…walka. Natalie trzymała nóż przy mojej szyi a potem pojawił się Liam. Chciał mnie uratować. Sauron wyznał mu całą prawdę. Lim był tylko narzędziem w jego rękach. Okazało się ,że Liam jest władcą doliny nieśmiertelnych. Ostatnim żyjącym potomkiem z rodziny królewskiej. Sauron chciał go zamordować i przejąć kontrolę nie tylko nad światem ponad ludzi, ale i naszym. Liam go zabił. Przebił go jego własnym mieczem. Wszystkie imferiusy zginęły.- Mówiłam szybko. Jason obserwował mnie ze skupieniem.
   -Zrobili ci krzywdę?- Zapytał. Pokręciłam przecząco głową.
   -Liam pojawił się w ostatniej chwili. Unieruchomili mnie. Ale gdzie on tak właściwie jest ? Chce z nim porozmawiać.- Kuzyn opuścił głowę.- Jason. Gdzie on jest ?- Chłopak wzruszył ramionami.
   -Razem z Mattem odnaleźliśmy tylko ciebie. Myśleliśmy ,że on po prostu…
   -Nie ! To nie możliwe. Uratowałam go…Oddałam mu część swojej duszy. Ja…-W moich oczach stanęły łzy. Jason delikatnie mnie przytulił. Odepchnęłam go od siebie.- Trzymałam go za rękę !
   -Przykro mi…-Szepnął. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. 


_______
Od Jemi: Przepraszam za tak długą przerwę. Oddaję w wasze ręce ten kawałek tekstu :) Mam nadzieję ,że wam się podoba :) Przed nami ostatni rozdział i epilog ;)