niedziela, 23 września 2012

14. Ukryłam twarz w dłoniach. To było nie możliwe.



                Patrzyłam w ciszy na własne ręce. Moje życie zaczynało zupełnie tracić jakikolwiek sens. Nie miałam pojęcia  w co wierzyć. Miałam wrażenie ,że granica między rzeczywistością a fikcją się zaciera. Położyłam ręce na stole i oparłam na nich głowę.
   -Nie rozumiem. Po co powstało to tajne zgromadzenie ?- Zapytałam próbując to sobie poukładać w głowie. Myślałam ,że Jason i Matt mają jakieś problemy a nie należą do tajnego stowarzyszenia !
   -Żeby bronić ludzi. Jesteśmy…jakby to ująć… aniołami stróżami tylko bez skrzydeł.-Podniosłam głowię i spojrzałam mu prosto w oczy.
   -Nie jesteście ludźmi ?- Moje serce zaczęło szybciej bić.
   -Po pierwsze. Jesteśmy ! Nie zapominaj ,że jesteś jedną z nas. Po drugie. To trudne… w połowie jesteśmy ludźmi.- Patrzyłam na niego jak na kosmitę. Jason westchnął i usiadł na krześle obok mnie.
Jak tylko wróciliśmy do domu to zażądałam od niego wyjaśnień. Uparł się ,że szpital to nieodpowiednie miejsce.
Wziął głęboki oddech.
   -To zgromadzenie ma już ponad tysiąc lat. Nie wiemy dokładnie jak powstało i kto je założył. Wiemy tylko ,że naszym zadaniem jest obrona ludzi. Większość z nas jest normalnymi śmiertelnikami. Nieliczni dostają cząstkę mocy od starszych którzy są znacznie bardziej doświadczeni.- Patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Czekał na pytania.
   -Jak można zostać członkiem zgromadzenia ? Nie przypominam sobie żadnej obietnicy i mianowania mnie akuarinerm.
   -Akuarionem. Bo ty nie miałaś wyboru. Nasi przodkowie zajmowali bardzo ważne miejsce w zgromadzeniu. Przynależność w naszej rodzinie przychodzi genetycznie.
   -No dobrze. Mówisz ,że niektórzy dostają jakąś moc od starszych. Jaką ? A co z tymi bez mocy ?- Zebrałam włosy które mi opadały na twarz i zarzuciłam je na plecy czekając na odpowiedź.
   -Ci którzy dostają moc od starszych zwykle mogą władać jakimś żywiołem. Przekazanie mocy zdarzyło się tylko raz. Osoba ta została jednym z trójki starszych zajmując miejsce poprzedniego który się poświęcił w imię dobra. Ci bez mocy od starszych dzielą się na dwie grupy. – Jason spokojnie wszystko mi tłumaczył.
   -Mów dalej.- Mruknęłam.
   -Do pierwszej należymy my. Posiadamy wrodzoną zdolność obrony. Możemy wykorzystywać naszą duszę. Wystarczy ,że są przywołamy nadając jej określony kształt. Może zamienić się w tarczę albo przyjąć naszą postać i ją powielić myląc przeciwników. Nad tym trzeba pracować. Uczyć się tego.
Ta druga to zwykli śmiertelnicy którzy mogą wykorzystywać tylko to co dostali od natury. Jak Matt.
   -Przed kim musimy bronić ludzi ? Czy to coś zaatakowało Matta ?- Wszystko się zgadzało było idealnie posklejane ale coś się nie zgadzało.
Jason westchnął. Nie z rozdrażnienia tylko bezradności. Pokiwał głowa.
   -I tu właśnie pojawia się pytanie. W naszym mieście- i nie tylko- ginie coraz więcej ludzi. Każdy w podobnych okolicznościach. Jakieś istoty wtargnęły na nasz teren. Jeszcze nie wiemy czym są…ale mamy pewność ,że nie pojawiły się tu w celach pokojowych.- Otwierałam usta ,żeby znowu o coś zapytać ale Jason mi przeszkodził.- Nie. Starczy na dziś. I ja i ty jesteśmy zmęczeni. Idź spać. Porozmawiamy jutro.
Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę schodów.
Ostatni raz spojrzałam na kuzyna. Przecierał twarz dłońmi.
   -Jason…-Powiedziałam. Zerknął na mnie.
   -Tak ?- Dopiero teraz zauważyłam ,że ma bardzo zmęczony wyraz twarzy.
   -Pomogę wam.- Odparłam pewnie. Ten tylko przytaknął.
            Leżałam na łóżku nie mogąc zasnąć. Coś mnie dręczyło. Tylko co. Miałam wrażenie ,że to wszystko nie dzieję się naprawdę. Najpierw Liam teraz…
Nagle moje oczy się rozszerzyły.
No oczywiście. Jestem taka głupia.

„Grozi ci niebezpieczeństwo a ja nie chcę ,żebyś była na nie narażona. Musisz wiedzieć kim jestem i w co wplątujesz się będąc tu dziś ze mną.”

„Już niedługo wszystko się zmieni. Nie możesz przed tym uciec ale jeżeli stąd znikniesz będziesz na pewno bezpieczniejsza.”

Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Matta zaatakował jeden z imferiusów. To przed imferiusami mamy bronić ludzi. To one zabijają śmiertelników.
Co oznacza…,że walczymy również z Liamem.
Nie miałam pojęcia co będzie dalej…
Przecież…przecież ja mam w sobie cząstkę jego duszy. My jesteśmy…
Z każdym momentem w którym uświadamiałam sobie kolejną oczywistość robiło mi się coraz bardziej niedobrze.
Ukryłam twarz w dłoniach.
To nie możliwe.


                                                                        
                                                                      ***


            Mrok spowijał ulecę niewielkiego miasta przynosząc tym samym zapach strachu. Powoli przed siebie szła piękna brunetka o dużych ustach. Śmiało weszła w czarny zaułek. Zatrzymała się w miejscu jakby na kogoś czekając. Nagle z ciemności wyłoniła się postać mężczyzny.
   -Zgubiłaś się cukiereczku ?- Zapytał niezauważalnie się do niej zbliżając. Oblizał usta spoglądając na jej długie nogi.
   -Nie. Czekam na kogoś.- Odpowiedziała pozornie silnym głosem. Przerażająco się bała. Zaczęła żałować ,że się na to zgodziła.
   -Może umilić ci jakoś ten czas ?- Mężczyzna wziął głęboki wdech. Mógł mieć dwadzieścia osiem lat.- Pachniesz tak słodko jak wyglądasz.- Stwierdził patrząc na nią pod innym kątem.
Dziewczyna zaczęła błagać w myślach o pomoc.
   -Nie. Dziękuję. Lepiej sobie pójdę.- Powiedziała i szybko ruszyła ku wyjściu. Mężczyzna dopadł ją sekundę później. Powalił na ziemię i usiadł na nią okrakiem. Owinął palce jednej ręki wokół jej szyi i wziął głęboki wdech. Z ust dziewczyny zaczęły unosić się nici białego światła.
Chwilę później z boku uliczki wyłoniły się dwie postacie i zaatakowały mężczyznę. Jeden z nich na niego skoczył i zaczął okładać pięściami po twarzy a pierwszy rzucił się do leżącej dziewczyny.
   -Elena ! Wszystko dobrze ?!- Krzyknął. Ta pokiwała twierdząco głową.
   -Co to było do cholery ?!- Wykrzyknęła podnosząc się z ziemi.
   -Nie mam pojęcia…to światło…-Zaczął.
   -Pomóżcie !- Krzyknął ktoś z głębi uliczki. Natychmiast ruszyli w tamtą stronę.
Wspólnie zaczęli obezwładniać mężczyznę. Gdy już go unieruchomili dziewczyna wyjęła z kieszeni nóż i poderżnęła mu gardło. Jego ciało opadło w konwulsjach.
   -Boże…czym on jest ?- Zapytał pierwszy chłopak patrząc na wysychające ciało które po chwili zamieniło się w proch.
   -Mieliśmy szczęście ,że był jeszcze młody. Nie wykształciła się w nim nieśmiertelność.- Powiedział drugi.
   -Już nigdy więcej nie będę przynętą…- Mruknęła przerażona dziewczyna.
   -Przynajmniej wiemy już czym się żywią.- Odparł pierwszy. Pozostali dziwnie na niego spojrzeli.- Ludzkimi duszami.
   -Trzeba o tym natychmiast powiadomić Jasona.



                                                                      ***  


            Wziąłem głęboki oddech. Zdjąłem z głowy czarny kaptur i spojrzałem w ciemność.
   -Ona już wie…
Usłyszałem w swojej głowie.
   -Jak to możliwe ?
Zapytałem ze strachem.
   -Ten który ma zostać zgładzony pokochał ją. Ona już wszystko wie…
Wściekły zacisnąłem pięści.
   -To niemożliwe.
Poczułem okropny ból w nogach. Padłem na kolana.
   -Przeznaczenie zaczyna się dopełniać. Ona musi zginąć inaczej On dowie się o naszym spisku i kłamstwach którymi go karmimy a potem się od nas odwróci. Nie odda swojej duszy aby mnie wskrzesić…
Syczał. W mojej głowie słychać było miliony głosów. Złapałem się za nią i zwinąłem z bólu.
   -Zabij ją…
Nigdy nie czułem tak przeraźliwego hałasu który odbijał się jeszcze głośniejszym echem.
   -Obiecuję.
Jęknąłem. Nagle wszystko ustało.
Poczułem okropny chłód. Szybko wstałem do pozycji stojącej i wyszedłem z jaskini. Założyłem na głowę kaptur ruszając pośpiesznie przed siebie nie dostrzegając stojącej w cieniu postaci.
Blondynka patrzyła na całą scenę z nienawiścią.


____
Od Jemi: Cholernie dużo odpowiedzi ale jeszcze więcej pytań. Już niedługo cała historia Liama i Rosalie będzie wam znana. Myślę ,że większość z was już domyśla się o co chodzi z przeznaczeniem oraz kłamstw wokół istnienia Liama i morderstwa jego rodziny :)
Mi osobiście rozdział się podoba :) A wam ? :D 
Dedykacja: Dla Akwamaryn i Cold_Princess za to ,że nadal czytacie to co pisze i wytrwale komentujecie wszystkie moje blogi :)

sobota, 15 września 2012

13. Obaj kłamiecie.



            Mocniej się wtuliłam w tors chłopaka a po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Wzięłam głęboki oddech.  Uwielbiałam jego zapach. Pomimo tego ,że Liam nie był człowiekiem czułam się przy nim bezpiecznie. Miałam pewność ,że nic mi nie grozi. Ufałam mu. Znałam go dopiero ponad tydzień ale to nie miało znaczenia…
   -Nie kontroluję tego.- Powiedział cicho.
   -Czego ?- Zapytałam zdziwiona jego słowami.
   -Swojego zachowania. Nie powinno mnie tu dziś być. Powinienem zniknąć. Pozwolić ci normalnie żyć. Będąc ze mną jesteś w ciągłym niebezpieczeństwie.- Mówił. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból.
Moje serce zaczęło rozpadać się na miliony małych kawałeczków.
   -Co masz na myśli ?- Zapytałam ze strachem.
Liam milczał. Patrzył w ciszy na moją twarz.
   -Chyba nie chcesz teraz tak po prostu wyjechać ?- Czułam jak w gardle zbiera mi się duża gula i szczypią mnie oczy. Powstrzymywałam się całą siłą woli aby się nie rozpłakać. On nie mógł odejść…bez niego jestem nikim.
   -Nawet gdybym chciał…nie potrafiłbym.- Szepnął cicho.
Nie miałam pojęcia jak na to zareagować.
   -Liam…-Zaczęłam ale nagle po polanie zaczął roznosić się dźwięk mojego dzwonka w  telefonie. Zła sięgnęłam po komórkę i już chciałam się rozłączyć gdy na wyświetlaczu zauważyłam imię bruneta.
Jason.
Spojrzałam na Liama a ten przytaknął mi głową abym odebrała.
   -Jason ?- Zapytałam.
   -Wszystko w porządku ?- Był przerażony.
   -Tak. Coś się stało ?- Moje serce mocniej zabiło. To nie była błaha sprawa.
   -Natychmiast wracaj do domu. Jeżeli cię nie będzie za dziesięć minut to sam po ciebie pojadę.- Powiedział stanowczo. Gdy już otwierałam usta od dodał.- Mówię poważnie. Czekam.- Po chwili się rozłączył.
   -Muszę wracać.- Powiedziałam. Ten smutno pokiwał głową. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej. Nie chciałam się z nim żegnać.
   -Jedźmy.- Mruknął.
            Podeszłam do bramy i mocno ją pchnęłam. Liam chciał mnie odwieźć pod sam dom ale się na to nie zgodziłam. Wolałam nie martwić Jasona. Gdy tylko weszłam do środka usłyszałam krzyk kuzyna.
   -Rosalie ?!
   -Tak to ja !- Odkrzyknęłam zdejmując buty. Jason po chwili pojawił się obok mnie.
   -Co się stało ?- Zapytałam widząc jego zdenerwowaną minę.- Mów !- Ponagliłam go.
   -Matt…wylądował w szpitalu.
Miałam wrażenie ,że moje serce przestało bić.


                                                                             ***


            Wściekły na siebie zaparkowałem ścigacza tam gdzie zwykle. Nie miałam pojęcia do dalej…kopnąłem leżący niedaleko mnie kamień a ten uderzył w drzewo zostawiając na nim ślady. Przetarłem dłońmi twarz.
Co się ze mną działo ?
Nie potrafiłem myśleć o niczym innym…moje myśli krążyły ciągle wokół Rosalie.
Powinienem zniknąć i dać jej szansę na jakąś przyszłość. Ze mną jej nie miała. A poza tym jak to miało by wyglądać ?
Stała by się jedną z nas ?
Odszedł bym od Saurona po wykonaniu planu i gdzieś z nią zniknął ?
Naprawdę nie miałem pojęcia. Byłem okropnie zmęczony.
   -Znowu z nią byłeś ?- Usłyszałem nad sobą lodowaty głos Natalie. Spojrzałem jej w oczy.
   -Nie panuje nad tym. Czemu tak się dzieje ?- Zapytałem ją kompletnie bezsilny.
   -Bo to tylko człowiek.- Warknęła.- A ty się dałeś jej owinąć wokół palca. Nie widzisz ,że prze nią zaczynasz słabnąć ?
   -Co ? Skąd wiesz o Rosalie…?- Zapytałem zaskoczony.
   -Znam cię odkąd pamiętam. Czas to zakończyć Liam. To tylko pogarsza twoją sytuacje. Kryłam cię ostatni raz przed Sauronem.- Powiedziała i odeszła. Westchnąłem. Zastanawiając się nad słowami Natalie ruszyłem ku wejściu do naszej kwatery.



                                                                       ***



            Weszliśmy do sali w której leżał Matt i stanęliśmy przy jego łóżku.
   -Jak się czujesz stary ?- Zapytał Jason blado się uśmiechając do blondyna. Matt miał obandażowaną prawą rękę i sporo siniaków ale oprócz tego wydawał się całkiem sprawny. Widać było ,że jest bardzo zmęczony.
   -Bywało lepiej.- Mruknął cicho.
   -Boże…Matt kto ci to zrobił ?- Zapytałam. Jason w drodze do szpitala oznajmił mi ,że blondyn stracił sporo krwi.
   -Gdy wracałem do domu dopadło mnie jakiś dwóch kolesi i tak po prostu mnie pobili.- Odpowiedział. Dziwnie na niego spojrzałam. Takie rzeczy nie działy się w tym mieście…a poza tym Matt był bardzo lubiany.
   -Kłamiesz.- Powiedziałam.
   -Rosalie…nie zaczynaj.- Westchnął Jason.
   -Obaj kłamiecie.- Powiedziałam głośniej. Matt zamknął oczy.
   -A po co mielibyśmy cię okłamywać Rosalie ?! Pomyśl ?- Jason po raz pierwszy podniósł na mnie głos.
   -Dla mojego dobra ?- Zapytałam wściekła. To już nie była zabawa.- Co tu się dzieje do jasnej cholery ?! Znikacie na cały dzień a po powrocie Matt ląduje w szpitalu ! Chcę poznać prawdę ! W co wy się wpakowaliście ?!- Krzyczałam.
Jason zrobił się czerwony.
   -Możesz przestać ?! To nie jest odpowiednie miejsce na takie wyznania !- Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
   -Czy ty myślisz ,że mam pięć lat ?! Dobrze wiem ,że będziesz mnie zbywał jak najdłużej się tylko da ! Chcę poznać prawdę tu i teraz.- To ostatnie powiedziałam stanowczo.
   -Jason…Rosalie powinna wiedzieć. Powiedz jej…- Powiedział z bezsilnością w głosie Matt.
Brunet spojrzał na mnie bezradnie.
   -Podejrzewamy ,że całe nasze miasto jest w niebezpieczeństwie i nie tylko ono. Należymy do tajnego zgromadzenia. Podobnie jak cała drużyna szkolna. Jesteśmy akuarionami. Mówiąc jesteśmy mam na myśli również ciebie.           


_____
Od Jemi : Rozdział jest bardzo krótki ale to z tego względu iż brakuje mi czasu. Cały weekend mam zawalony. Wolałam dodać krótszy rozdział niż kazać wam czekać kolejny tydzień na coś dłuższego. Co o nim myślicie ? :D
Mi osobiście on się nie podoba ale...uważam ,że nie jest jakiś fatalny :)
Akcja mocno się rozkręca :)

niedziela, 9 września 2012

12. Miałam wrażenie ,że jestem motylem który za chwilę przekroczy ciemną granicę…



            Szłam zieloną polaną co jakiś czas zatrzymując się aby zerwać kolorowe kwiaty. Miałam bose stopy ale absolutnie mi to nie przeszkadzało ,ponieważ ciepłe promienie słońca ogrzewały trawę po której stąpałam. Moje serce przepełniała czysta radość z obcowania z naturą.
   -Rosalie…-Usłyszałam ciepły głos. Odwróciłam się. Jason patrzył na mnie z troską w oczach. Miał na sobie białą zwiewną koszule. Zerknęłam na swoją sukienkę w tym samym kolorze i delikatnie się uśmiechnęłam.
   -Wracajmy. Masz dość kwiatów. Tamta strona ziemi nie należy już do nas.- Powiedział wskazując ręką w dal. Na ciemnej stronie jedynymi roślinami były umierające z pragnienia drzewa które tonęły w mroku. Ze smutkiem patrzyłam na motyla który po przekroczeniu granicy stanął w ogniu aby po chwili zamienić się w proch.
Gdy miałam już zawrócić do moich uszu dopłynął hipnotyzujący, mocny, męski głos.
   -Nie odchodź…- Przy granicy stał mężczyzna. Miał na sobie tylko ciemne spodnie. Wzrok przyciągał jego imponujący tors.
    -Nie słuchaj go. Wracajmy zanim cię oczaruje.- Słyszałam podniesiony głos Jasona.
   -Chodź do mnie Rosalie…tak bardzo cię potrzebuje. Ty mnie też.- Mówił mężczyzna w mroku. Czułam jak mnie do siebie przyciąga.
   -Nie rób tego !- Gdzieś w oddali ktoś krzyczał.
   -Tak długo na ciebie czekałem…złap mnie za rękę.- Spojrzałam na wyciągniętą dłoń mężczyzny. Nie zastanawiając się chwyciłam za nią i przekroczyłam granicę.
Nagle zdałam sobie sprawę ,że tym mężczyzną jest Liam…już po chwili stanęłam w ogniu a z mojego gardła wydobył się krzyk.


            Gwałtownie się podniosłam do pozycji siedzącej. Moje serce biło jak szalone.
   -Rosalie ! Wszystko dobrze ?!- Do pokoju wpadł krzyczący Matt.
   -Tak, miałam po prostu… Nie ważne. Już wróciliście ?- Zapytałam szybko się rozglądając dookoła. Po Liamie nie było już śladu.
Mogłam się tego domyślić. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jego ciepłego dotyku gdy zasypiałam w jego ramionach.
   -Tak. Jakieś cztery godziny temu.- Odparł blondyn podchodząc do mojego łóżka.
   -Wszystko w porządku ? Gdzie jest Jason ? Dlaczego jesteś taki smutny ?- Zaczęłam go bombardować pytaniami. Ten się blado uśmiechnął.
   -Tak. Robi śniadanie. Wydaje ci się.- Mruknął.- Jestem po prostu bardzo zmęczony.
Spojrzałam czule na przyjaciela i dopiero teraz zauważyłam ,że ma wory pod oczami.
   -Jeżeli chcesz to możesz się u nas przespać. Zaraz przyniosę ci świeżą pościel i…- Chłopak pokręcił głową.
   -Nie. Muszę jeszcze coś załatwić a potem wrócę do domu i od razu pójdę spać.- Blondyn wstał.- Idziesz ze mną na dół ?
Szybko mu przytaknęłam ruchem głowy i zrzuciłam z nóg kołdrę.


                                                                         ***


            Liampatrzył w ciszy na moje ruchy gdy pokonywałam jednego z nowo narodzonych którego szkoliłam.
   -Nigdy nie odwracaj się do swojego przeciwnika plecami.- Powiedziałam ściągając nogę z jego szyi.- Odejdź.- Mruknęłam podchodząc do siedzącego na pniu bruneta.
  -Co o tym myślisz ?- Zapytał patrząc przed siebie zamyślony.
   -Nadal muszą trenować…-Zaczęłam mówić.
   -Nie mam na myśli treningów. Mówię o całym planie Saurona. O tym aby zawładnąć światem i zniszczyć całą rasę ludzką.- Znieruchomiałam. Nigdy, nikt z nas, nie wypowiedział na głos celu który postawił sobie i nam nasz Pan.
   -Dlaczego pytasz ? To chyba oczywiste. Ludzie są słabi…o wiele słabsi od nas. Ciągle musimy się ukrywać…-Przerwał mi.
   -Kiedyś też byliśmy ludźmi.- Odparł.
   -Tak. Mamy szczęście ,że Sauron nas uratował.
-Oni też mają prawo żyć…-Mówił puszczając moje słowa mimo uszu. Po moim ciele zaczęła rozchodzić się złość. Rosalie robiła mu pranie mózgu. Nie mogłam na to pozwolić. Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w twarz.
   -Czy ty słyszysz co mówisz ? Od kiedy zacząłeś się zastanawiać nad słusznością tego co robimy ?!- Warknęłam zła.Liam spojrzał na mnie z pewnego rodzaju wyrzutem. Przesadziłam. Wzięłamgłęboki oddech i przy nim klęknęłam.- Nie zapominaj dlaczego tu jesteś…chcesz się zemścić. To dlatego walczymy. Ludzie o których nagle zacząłeś dobrze myśleć niegdyś wymordowali całą twoją rodzinę !- Podniosłam głos. Jego oczy pociemniały. Musiałam go okłamać. To wszystko zaszło dalej niż myślałam.- Jesteś coś winny Sauronowi. To on pomagał ci na samym początku i wyszkolił cię do tego stopnia. Gdyby nie on prawdopodobnie nie byłoby cię tu dzisiaj razem ze mną.
   -Masz rację…-Powiedział gwałtownie podnosząc się ze swojego miejsca.- Muszę pobiegać. Trenuj dalej. Wrócę za jakiś czas.- Po chwili już go nie było.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Całe życie w kłamstwach…Sauron świetnie wszystko zaplanował. Gdy nadejdzie odpowiedni czas wykonam polecenie Pana i Rosalie „zginie z rąk własnego przyjaciela”…wściekły Liam rozpęta wojnę chcąc się zemścić za odebranie jednej z najważniejszych osób a potem…
   -Będzie już tylko lepiej. To dla twojego dobra.- Szepnęłam.



                                                                       ***


            Zatrzymałem samochód przed ogromnym domem i powoli z niego wysiadłem. Uśmiechnąłem się na wspomnienie ostatniej imprezy która się tu odbywała. Jednak po chwili przybrałem poważny wyraz twarzy. Tego też dnia zginął pierwszy człowiek a po nim kolejni. Podszedłem do bramy i popychając furtkę wszedłem do ogrodu otaczającego dom. Sprężystym krokiem pokonałem odległość do drzwi po czym bez pukania wszedłem do środka.
   -Adam ?- Zapytałem wchodząc na korytarz.
   -Salon.- Odpowiedział głośno. Szybko tam poszedłem. W pomieszczeniu znajdował się tylko długi stół otoczony krzesłami , które zajmował nasz sektor. Skinieniem głowy wszystkich przywitałem.
Mogło tu być około dwudziestu ludzi. Spostrzegłem ,że dwie drugie z nich to zespół szkolnych Tytanów. Jason i Adam wszystko dobrze zaplanowali.
   -Dlaczego Jason nas tu wszystkich zebrał ?- Zapytał blondyn.
   -I dlaczego go tu nie ma ?- Dodał ktoś inny. Wziąłem głęboki oddech.
   -To się ze sobą wiąże.- Zacząłem.- Jason wtajemniczył mnie w cały plan i ustanowił mnie swoim zastępcą ,ponieważ uznał ,że ja również jestem gotów do poświęceń oraz ,że można mi zaufać.- Mówiłem wchodząc głębiej do salonu.
   -Rozumiemy. Czy Jason uznał ,że zagrożenie jest już na tyle wysokie…-Nie pozwoliłem mu skończyć.
   -Nie. Jason po prostu na razie boi się o własną rodzinę. Wczoraj starsi zebrali wszystkich głównodowodzących z każdego sektora. Ginie coraz więcej ludzi a co jest bardziej niepokojące każdy w podobnych okolicznościach. Czas zaostrzyć straż. Postanowiliśmy z Jasonem ,że podzielimy nasze miasto na części i będziemy je patrolować. Oczywiście zrobimy dwie zmiany. Aby każdy miał jeden dzień wolny na odpoczynek. To mapa z gotowym podziałem i wyznaczonymi zmianami. Zalecam zrobić sobie kopię.- Powiedziałem wszystko na jednym wydechu. Nigdy nie lubiłem przemawiać publicznie.- Zaczynamy od dziś.
   -A co w przypadku gdy trafimy na jednego z Nich tak po prostu. Gdy nie będzie atakował.- Zapytał szatyn którego imienia nie znam.
   -Najlepszym rozwiązaniem będzie śledzenie go i przyłapanie na gorącym uczynku. Gdy będzie próbował zabić atakujecie.- Spojrzałem po twarzach wszystkich. Byłem okropnie zmęczony.- Jednak !- Podniosłem głos aby podkreślić to co mówię.- Nie zapominajcie ,że Oni nie są ludźmi. Podejrzewamy ,że mają ich wygląd ale są nadludzko szybkie , zwinne i silne. Dlatego też podczas patrolowania jesteście połączeni w pary. Jesteśmy od nich słabsi ale posiadamy coś czego oni nie mają…-Na twarzach zebranych malowała się determinacja.- Pamiętajcie ,że kolejną ofiarą może być któryś z waszych bliskich.- Zrobiłem długą przerwę.- To wszystko.
Adam podszedł do mnie i ruchem głowy pokazał ,że mnie odprowadzi do wyjścia. Gdy już byliśmy za bramą zapytał.
   -A co o tym wszystkim myśli Jason ? Jak ocenia nasze szanse ?
   -Nie będzie łatwo. Prawdopodobnie jest ich znacznie więcej niż nas ale musimy spróbować.- Adam mi przytaknął.
   -Ile mamy czasu ?
   -Mniej niż się spodziewaliśmy.- Odparłem a w jego oczach pojawiła się iskierka strachu. Każdy z nas zdawał sobie sprawę ,że to może być walka o wszystko. Niektórzy biorą udział w niej z własnej woli innym to narzuciły geny.
   -Wracaj do domu. Musisz odpocząć. Zrobiliście z Jasonem kawał dobrej roboty.- Powiedział blondyn poklepując mnie po ramieniu i odszedł. Wszedłem do samochodu. Westchnąłem. Skupiłem się. Nie wyczuwałem żadnego zagrożenia. Przetarłem rękoma zaspaną twarz i odpaliłem auto aby po chwili odjechać.


                                                                     ***


            Zła obracałam w rękach szklankę z sokiem.
   -Nie rozumiem cię. Każesz mi być ostrożną i ograniczyć wychodzenie z domu a jak pytam o co chodzi to mi odpowiadasz ,że po prostu się martwisz. Ale dlaczego miałbyś się martwić ?- Drążyłam. Matt wyszedł od nas jakieś dwie godziny temu.
   -Rosalie. Przestań. Dobrze wiesz ,że to ja się tu tobą opiekuję podczas nieobecności twoich rodziców a dwa dni temu znaleziono ciało drugiej dziewczyny. Nie chce ,żebyś była kolejną.- Odpowiedział podnosząc głos.
   -Dlaczego mi po prostu nie powiesz o co chodzi ?!- Krzyknęłam.
   -Bo to jeszcze nieodpowiedni moment !- Wybuchł. Brunet westchnął.- Zrozum mnie. Proszę.
Pokiwałam wolno głową.
   -Na razie nie mamy pewności a nie chce cię narażać na niebezpieczeństwo. Po prostu na razie na siebie uważaj.- Dodał.
Rosalie…
Moje serce zaczęło walić jak oszalałe a na twarzy pojawił się uśmiech. Gdy byłam przy Liamie wszystko wydawało się piękniejsze i lepsze.
Liam…?
Poczułam zapach sosny i ciepło.
Zobaczymy się ?
Moje serce wypełniła nadzieja.
Tak. Gdzie i kiedy ?
Wiedziałam ,że Jasonowi nie bardzo pasuje to ,że widuję się z Liamem. On również to wiedział.
Za godzinę. Powiedz ,że idziesz na spacer i kieruj się w stronę szkoły. Przyjadę po ciebie.
Pokiwałam głową. Po chwili zrobiło mi się zimno a obecność bruneta zniknęła.
Westchnęłam.
Wstałam od stołu. Musiałam się przygotować.
   -Co będziesz robiła ?- Zapytał Jason widząc ,że wychodzę z kuchni.
   -Pójdę na spacer. Muszę sobie wszystko przemyśleć.- Odpowiedziałam.
   -Myślę ,że to nie jest dobry pomysł.- Odparł chłopak.
Zamknęłam oczy. Tak bardzo pragnęłam znowu poczuć dotyk Liama.
Spojrzałam na niego i wyszłam z kuchni.
Miałam wrażenie ,że jestem motylem który za chwilę przekroczy ciemną granicę… ale nie potrafiłam inaczej.


____
Od Jemi: Rozdział jakoś strasznie mi się nie podoba :) Jest on raczej wprowadzeniem do dalszej akcji i zbyt dużo się w nim nie dzieje (pozornie :D) :) Mam nadzieję ,że wam się podoba ;) Nie przewiduje w najbliższym czasie ile będzie jeszcze rozdziałów ale ciekawi mnie jakiego zakończenia oczekujecie :D Poproszę o zaspokojenie mojej ciekawości :)
Co myślicie o nowym wyglądzie bloga ? :D