W ciszy patrzyłam na ślady trzech głębokich cięć na moich plecach. Powoli wyciągnęłam drżącą dłoń i delikatnie dotknęłam blizn. Zamknęłam oczy próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Pustka. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.- Mruknęłam szybko zarzucając na ramiona sweterek. Do pokoju wszedł Jason.
-Proszę cię… powiedz mi, co tam się stało.- Po jego minie można było wywnioskować, że strasznie się martwi. Westchnęłam. Sama nie miałam pojęcia, do czego doszło. Pamiętam jak na parkingu ktoś szeptał mi do ucha a potem ogromny ból i zapach własnej krwi. Jeden cios w brzuch wystarczył, żebym się przewróciła. Widziałam absolutną ciemność. Co działo się potem…nie wiem? Obudziłam się w lesie. Przy Liamie.
-Rosalie.- Powiedział stanowczo Jason przerywając moje rozmyślania. Szybko na niego spojrzałam starając się wrócić do rzeczywistości.- A więc?
-Poszłam po coś do picia, ale kolejka była strasznie długa a mi było zimno, więc chciałam wziąć z samochodu kurtkę…-Brunet po raz kolejny mi przerwał.
-Sama ? Przecież tam panują egipskie ciemności !- Powiedział.
-Nie mam przecież dwóch lat a nasz samochód był blisko. Wtedy nie pomyślałam nawet ,że może mi coś grozić. Gdy byłam już przy aucie ktoś mnie zaatakował. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby nie szybka reakcja Liama.- Patrzyłam mu prosto w oczy czekając na jego kolejny ruch. Zorientuje się ,że kłamie ? Jason zna mnie od zawsze.
-Ale skąd on wiedział ,że potrzebujesz pomocy ?- Drążył. Chciał mi wierzyć ,ale wiedział ,że coś się nie zgadza.
-Sama się zdziwiłam tym faktem. Powiedział ,że gdy wyszedł na boisko zauważył ,że moje miejsce jest nadal puste. Musiał widzieć jak wychodzę zaraz na początku przerwy. Przeczuwał ,że coś jest nie tak. Może to intuicja , nie wiem.- Mruknęłam niedbale.
-Ufasz mu ?- Zapytał po chwili ciszy. Dziwnie na niego spojrzałam. A czemu miałabym nie ufać ? No tak…teraz już jestem pewna ,że Liam nie jest człowiekiem ,ale przecież Jason nie ma o tym pojęcia.
-Czemu pytasz ?- Wybrałam najrozsądniejszą odpowiedź , czyli nie udzieliłam żadnej.
-Nie wiem ale ten gość nie wydaje mi się…dobrym towarzystwem dla ciebie. Ja nie będę ci niczego zabraniał ale uważaj na niego , zgoda ?- Pokiwałam twierdząco głową. Wstał. Gdy miał już wyjść odwrócił się i z troską w oczach mruknął.- Dobrze ,że nic ci się nie stało. Nie wybaczył bym sobie tego.
Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Brunet wykonał podobny gest po czym wyszedł zostawiając mnie samą z myślami.
A co jeżeli Jason ma racje i Liam nie jest kimś „dobrym” ?
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co widziałam…nie dlatego ,że nie wierzyłam w istnienie różnego rodzaju stworzeń bo zawsze podświadomie dopuszczałam do siebie takie myśli (za co byłam później na siebie zła) ale dlatego ,że nie wierzyłam ,że to ja będę miała styczność z kimś takim ,że ktoś taki będzie mi tak bliski.
Opadłam na poduszki.
To co widziałam było…tak piękne a jednocześnie tak przerażające.
Spojrzałam na ciemność za oknem.
***
Zatrzymałem się z piskiem. Nie wprowadzając wcześniej ścigacza do garażu wszedłem do sporego budynku którego kazali nam nazywać na czas nieokreślony „domem”.
-Liam. Mroczny Pan cię wzywa.- Usłyszałem. Nie patrząc na nikogo ruszyłem w stronę długiego ciemnego korytarza. Szybko pokonałem całą odległość i już po chwili pukałem do drzwi.
-Proszę.- Natychmiast wszedłem. Stanąłem przed dużym biurkiem przy którym siedział. Patrzyłem na niego z wyczekiwaniem. To nie był najlepszy moment na to ,żeby się z nim spotkać…byłem wykończony. Sauron na pewno to wyczuł. Musiałem zregenerować siły jak najszybciej.
-O co chodzi Panie ?- Zapytałem.
-Zabiłeś jednego z naszych ludzi aby obronić śmiertelniczkę.-To nie było pytanie. On to wiedział.
-Gdyby nie ja ona by tego nie przeżyła. Jeżeli będziemy pozwalać każdemu z nas zabijać na terenie miasta władze szybko się zorientują ,że coś jest nie tak. Nie możemy do tego dopuścić. Kluczowym elementem naszego planu jest atak z zaskoczenia gdy będziemy mieć już wystarczająco dużą armię.- Mówiłem patrząc mu twardo w oczy.- Zrozumiałe jest to ,że każdy z nich potrzebuje pożywienia które przydziałowo dostają ale jeżeli teraz każdy będzie polował na własną rękę stracimy wszystko na co tak długo pracowaliśmy.
Sauron popatrzył na mnie w skupieniu. Analizował to co powiedziałem.
-Przyznaję ci racje. Pamiętaj jednak o tym kim jesteś i dlaczego walczysz.- Odparł dokładnie wypowiadając każde słowo. Pokiwałem głową na znak zgody.- Odejdź. Musisz odpocząć.-Dodał i odwrócił się do mnie tyłem.
W tamtym momencie na jego twarzy pojawił się uśmiech którego nie dostrzegłem.
Wszedłem do głównego pomieszczenia i stwierdziłem ,że tutaj na pewno nie będę miał spokoju. Adam, Marcus i Mona grali w kary głośno się śmiejąc. Momentami zachowywali się tak ludzko. Skierowałem się w stronę drzwi gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę.
-A ty znowu znikasz ?- Natalie patrzyła na mnie ze złością w oczach. Westchnąłem i wyjąłem swoją dłoń z ręki blondynki.
-Muszę przemyśleć parę spraw. Sam.- Ostatnie słowo dodałem znacząco na nią patrząc.
-Co się z tobą dzieje ? Ostatnio ciągle chodzisz dziwnie zamyślony i nieobecny…- Warknęła.
-To nie twoja sprawa Natalie. A teraz wybacz bo wychodzę.- Odburknąłem i wyszedłem z budynku. Spojrzałem na swojego ścigacza ale po chwili machnąłem ręką.
Moje myśli krążyły ciągle wokół jednej osoby. Ciemne ,długie włosy…czarne oczy i delikatna jasna cera.
Rosalie…
Zanim się zorientowałem byłem już pod jej domem i rzucałem niewielkim kamieniem w okno.
***
W pierwszym momencie gdy usłyszałam jak coś odbija się od mojego okna ,przestraszyłam się. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę ,że to może być Liam. Szybko zrzuciłam z nóg kołdrę i podeszłam do okna. Otworzyłam je po czym wyjrzałam na zewnątrz.
-Liam ?- Zapytałam w ciemność. Sekundę później dostrzegłam sylwetkę dobrze zbudowanego chłopaka.
Musimy porozmawiać. Po prostu muszę cię ostrzec.
W mojej głowie nadal rozbrzmiewało ciche echo jego słów. Do tego chyba nie będę umiała się przyzwyczaić. Nigdy.
-Zaraz do ciebie zejdę.- Szepnęłam i już miałam się odwrócić gdy zrobił to po raz kolejny.
Nie ! Jason na pewno cię usłyszy. Nikt nie może wiedzieć ,że rozmawiamy. Wyskocz. Złapię cię.
-Chyba oszalałeś !- Powiedziałam głośno. Ten cicho się zaśmiał.- To się nie uda. Jestem na pierwszym piętrze , jest ciemno a ty nie dasz rady mnie utrzymać.- Wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.
Zupełnie we mnie nie wierzysz. Jeszcze nie wiesz ile potrafię. Zaufaj mi.
Przygryzłam wargę. Wiedziałam ,że jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć to muszę to zrobić. Bardzo chciałam też znaleźć się w jego ramionach. Z drugiej strony nie byłam pewna czy mogę mu na tyle zaufać, żeby zaryzykować życie.
Rosalie…
Delikatnie się uśmiechnęłam. Tak ładnie wypowiadał moje imię. Stop ! Opanuj się. Wzięłam kilka głębszych oddechów.
Muszę zaryzykować.
Weszłam na parapet i po prostu wyskoczyłam.
Skok trwał dosłownie sekundę.
Znalazłam się w ciepłych i silnych ramionach bruneta.
-Zabiorę cię tam gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.- Mruknął cicho i zaczął biec. Wykorzystując tą okazję złapałam go mocno za szyję tym samym przyklejając się do niego całym ciałem.
Gdy zorientowałam się ,że stoimy w miejscu otworzyłam oczy i spuściłam nogi na ziemię. Byliśmy po środku wielkiej polany. Liam zdjął z ramion kurtkę. Położył ją na trawie zachęcając mnie do tego ,żeby na niej usiadła. Gdy już usiedliśmy brunet twardo na mnie spojrzał.
-Nie powinno mnie tu dziś być i ciebie także. Powinnaś zapomnieć o tym co się dziś stało…-Powiedział.- Ale nie potrafię tak po prostu tego zostawić. Grozi ci niebezpieczeństwo a ja nie chcę ,żebyś była na nie narażona. Musisz wiedzieć kim jestem i w co wplątujesz się będąc tu dziś ze mną.
Patrzyłam na niego nadal nic nie rozumiejąc.
-Wiem ,że nie jesteś człowiekiem ale nie przeszkadza mi to.- Cicho się zaśmiał.
-Wiesz ,że jestem niebezpieczny. Jestem potworem. Zabijałem już ludzi.- Zacisnęłam usta.
-Na pewno nie robiłeś tego dla zabawy.- Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Jesteś tego pewna ?- Zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Jestem pewna tego ,że nie jesteś kimś złym. Gdybyś był zły pozwoliłbyś mnie zabić.- Zamknął oczy.
-Liam…o co chodzi ?- Zapytałam łapiąc go za rękę.
-Nigdy wcześniej się nie czułem tak jak teraz. Nie mogę przestać o tobie myśleć… Mam wrażenie ,że już wcześniej gdzieś cię spotkałem.- Przerwał. Moje serce zaczęło walić.- Ratując ciebie oddałem ci cząstkę swojej duszy. Część mnie teraz żyję w tobie.
-Co to znaczy ?- Wyrwało mi się natychmiast.
-To znaczy ,że od teraz jesteś w niewielkiej mierze taka jak ja… Jesteś imferiusem.
____
Od Jemi: Bum ! Koniec tajemnicy :) Wszyscy już wiecie kim jest Liam. Jak mówiłam ta zagadka nie była prosta ,ponieważ zapożyczyłam tylko nazwę stworzenia z kultowych powieści J.K. Rowling (Delikatnie ją zmieniając. Poprawnie :inferius.) Dla tych którzy nie czytali przygód młodego czarodzieja szybko wytłumaczę ,że inferius zupełnie się różni od mojego imferiusa :) Zostało to zrobione celowo. Imferius został stworzony na potrzeby mojego opowiadania na podstawie mojej wyobraźni :D
Co do samego rozdziału....
Wieje nudą :)
Ale spokojnie :) Już niedługo zacznie się prawdziwa akcja. Mam nadzieję ,że będziecie czekać cierpliwie i wytrwale komentować :*
Jest idealny! W sam raz! Wspaniały!
OdpowiedzUsuńCzytałam na jednym wydechu;D
Może i nie dzieje się za dużo, ale mi się podoba i to jak!
Oj czekam na kolejny!
Mam nadzieję, ze będzie szybko
Brawo za pomysł. Tego się nie spodziewałam. Rozdział naprawdę dobry i nie mów,że wieje nudą ;p czekam nn
OdpowiedzUsuńUuuuu;D Fajne, fajne ;d Zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, a to nie łatwe ;D
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział :)
Co dalej ?
Czekam.
Julia.
O matkoo , czuje sie zaskoczona :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział , chce więcej <3