piątek, 17 sierpnia 2012

10. Ja nie potrafię kochać.


            Patrzyłam tępym wzrokiem przed siebie zastanawiając się czy to, co się stało wczorajszej nocy nie było tylko snem.
   -Rosalie.- Usłyszałam nad sobą. Przestraszona wypuściłam z rąk szklankę. Skąd ona się wzięła w mojej dłoni ? Jason sekundę później znalazł się koło mnie i sprawnie ją złapał. Gdy zauważyłam ,że naczynie jest w nienaruszonym stanie spojrzałam na niego zaskoczona.
   -Jak to zrobiłeś ?- Zapytałam głupio.
   -Byłem obok. Sam ci przed chwilą nalałem soku.- Mruknął wskazując na karton leżący na stole.- Co się dzieje ? Od czasu meczu zachowujesz się jakby to, co dzieje się na ziemi, ciebie w ogóle nie dotyczyło.
Czy on był na mnie zły ?
   -Po prostu nadal jestem potwornie zmęczona. Nie mogłam spać w nocy. Miałam koszmary.- Odparłam przecierając dłońmi zaspaną twarz. Nie kłamałam…w pewnym stopniu. Większość nocy spędziłam z Liamem. Spałam tylko dwie godziny.
   -Może chcesz zostać w domu ?- Zapytał. Szybko pokręciłam przecząco głową. Liam kazał mi zachowywać się zupełnie normalnie, jakby nic się nie stało.- Dziś wrócę później….
W mojej głowie zaczęły przewijać się wspomnienia z wczorajszej nocy.
Bezradność i strach na twarzy Liama gdy oznajmił mi ,że od teraz nasze dusze są w pewien sposób połączone.
Bicie mojego serca kiedy powiedział ,że nie może przestać o mnie myśleć.
   -Słuchasz mnie ?- Szybko spojrzałam na bruneta, który był już widocznie zdenerwowany moim zachowaniem.
   -Tak. Wrócisz później.- Powiedziałam przypominając sobie jego pierwsze słowa. Jego rysy złagodniały.
   -Muszę pojechać do przyjaciela. Ma problemy. Poprosiłem Matta o to żeby jechał ze mną, więc zostaniesz sama. Wrócimy jutro rano. Dasz sobie radę ?
   -Tak…- Mruknęłam. Coś mi się tu nie zgadzało. Jason nie mieszałby w swoje problemy Matta. Spojrzałam na kuzyna. Miałam wrażenie ,że coś przede mną ukrywa. Chodziło o coś poważniejszego.- Tak.- Powtórzyłam stanowczo.- To tylko jedna noc. Nie jestem dzieckiem.
Nagle usłyszałam głośnie pukanie do drzwi a potem kroki. W wejściu do kuchni stanął uśmiechnięty Matt.
   -Dobra my musimy się powoli zbierać. Przed nami jeszcze kawał drogi.- Powiedział brunet i poszedł do salonu po klucze.
Delikatnie uśmiechnęłam się do przyjaciela. Postanowiłam wykorzystać to ,że zostaliśmy sami. Wstałam ze swojego miejsca i do niego podeszłam.
   -Matt ja przepraszam za wszystko... Jestem beznadziejna…-Nie pozwolił mi dokończyć. Po prostu mnie przytulił. Gdy znalazłam się w jego ramionach poczułam przyjemne ciepło. Nagle zdałam sobie sprawę z tego ,że przez ostatni czas bardzo mi go brakowało.
   -To, co się stało na meczu to nie twoja wina. Cieszę się ,że nic ci nie jest.- Powiedział w moje włosy. Odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam mu prosto w oczy.
   -Nie wiem dlaczego tam jedziecie ale wiem ,że Jason nie okłamał mnie bez powodu.- Matt już otwierał usta żeby zaprzeczyć.- Matt w tej chwili to nie ważne. Wiem ,że to pewnie dla mojego dobra. Nie chce żeby wam się coś stało więc obiecaj mi ,że będziecie ostrożni.- Powiedziałam. W oczach chłopaka zobaczyłam dziwny błysk.
   -Obiecuję.- Mruknął i pocałował mnie w czoło.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ich wyjazd będzie miał tak ogromny wpływ nie tylko na moje życie, ale całego świata.
            Spojrzałam na godzinę wyświetlającą się na moim telefonie. Chłopacy wyjechali dokładnie pół godziny temu. Westchnęłam. Wiedziałam ,że Jason nie narażał by Matta gdyby to nie było konieczne. Mimo wszystko bardzo się martwiłam.
Włożyłam do zlewu szklankę po soku i pobiegłam na górę wziąć szybki prysznic. Za pół godziny powinnam być w szkole.
            Po raz kolejny tego dnia zerknęłam na zegar wiszący w klasie. To była już czwarta lekcja a Liama nadal nie było w szkole. Po drugiej przestałam mieć nadzieję ,że jeszcze dziś go tu spotkam. Byłam zupełnie sama a każda minuta zamieniała się w niekończącą się godzinę. Opadłam zrezygnowana na oparcie krzesła.
Wyjęłam z kieszeni telefon tak żeby nauczyciel nie mógł tego zobaczyć. Miałam dość zmartwień na głowie.
Załamana stwierdziłam ,że nie mam żadnej nowej wiadomości ani nieodebranego połączenia.
Dlaczego nikt nie daje mi znaku życia ?
Pewnie coś się stało…
Po chwili skarciłam samą siebie za tak pesymistyczne myślenie. Jeszcze tylko dwie godziny i będę mogła wrócić do domu. Wtedy zdecyduję, co dalej.
Idiotka…
Przecież ty nie masz na nic wpływu. Możesz tylko czekać.
Zamknęłam oczy. Mogłabym zaprzeczać ile, chcę, ale taka była prawda.


                                                                   ***


            Usłyszałem cichy płacz. Po chwili do mojego nosa dostał się mocny zapach bzu i koniczyny.
Dziewczyna. Około osiemnastu lat.
Podszedłem do niej nieco bliżej.
   -Mam dość wiesz ! Zdradziłeś mnie z tą kretynką a teraz nawet nie potrafisz mi spojrzeć w oczy.- Warknęła do telefonu, który trzymała przy uchu.- To koniec !
Szybko się rozłączyła i rzuciła przed siebie komórką. Jej płacz się nasilił.
   -Przepraszam, ale podsłuchiwałem.- Czarnulka podniosła na mnie mokre oczy ale po chwili znowu schowała twarz w rękach.- Też tu lubię przychodzić, gdy jest mi źle.- Powiedziałem szczerze poklepując ogromną przewróconą sosnę.- Nie warto płakać przez takiego idiotę. Jeszcze będzie żałował. Zobaczysz.- Po raz kolejny podniosła głowę i pociągnęła nosem.
   -Dlaczego mi to wszystko mówisz ? Przecież się nawet nie znamy. Kojarzę cię tylko z widzenia. Grasz w szkolnej drużynie.- Wychrypiała. Podrapałem się po głowie.
   -Nie wiem. Czasami dobrze jest porozmawiać z kimś nieznajomym.- Odparłem i usiadłem obok niej.
   -Jak on mógł mi to zrobić ?- Zapytała wycierając łzy rękawem sweterka, który na sobie miała. Była taka bezbronna.
   -Po świecie chodzi kilku takich debili, którzy ośmieszają cały męski ród. Szkoda tylko, że na niego trafiłaś.- Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła.
   -Dzięki.- Wzięła głęboki wdech po czym mi się dokładnie przyjrzała.- A ty ? Dlaczego tu dziś jesteś ? Jaki jest twój problem ?- Na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
   -Bo od pewnego czasu zupełnie nie jestem sobą. Nie potrafię tego kontrolować. Ciągle o niej myślę…nie mogę się na niczym skupić. Ostatnio nawet naraziłem ją przez to na wielkie niebezpieczeństwo, ale gdybym jej nie ostrzegł to mogłaby stać jej się krzywda a tego bym sobie już nie wybaczył.-Wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu.
   -Wiesz co to jest ?- Zapytała. Pokręciłem przecząco głową.- Miłość. Zakochałeś się w niej.
Cicho się zaśmiałem.
   -Ja nie potrafię kochać.- Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie.- Nie mam uczuć. Mógłbym cię teraz po prostu zabić i stąd odejść jak gdyby nigdy nic.- Nie czując z mojej strony żądnego zagrożenia zupełnie zignorowała ostatnie zdanie, które padło z moich ust.
   -Każdy człowiek ma uczucia.- Odparła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
   -I tu pojawia się problem…Nie jestem człowiekiem.-Słyszałem jak przyspiesza jej tętno.
   -Wybacz. Chyba powinnam wracać.- Mruknęła wstając. Złapałem ją za nadgarstek.
   -Myślisz ,że teraz gdy już tak dużo wiesz po prostu pozwolę ci odejść ?- Na twarzy czarnulki pojawił się strach.- Nie powinnaś była mi ufać.- Dodałem i mocno pchnąłem ją na ziemię.
   -Zrobię, co chcesz, ale proszę cię daj mi odejść…-Jęknęła. Z jej oczu znowu zaczęły płynąc łzy. Łzy strachu. Pokręciłem przecząco głową.
   -Nie mogę.- Mruknąłem a po chwili po lesie rozniósł się przeraźliwy krzyk dziewczyny.


                                                            ***


            Jason zgasił silnik samochodu.
   -To tutaj.- Zerknął w lusterko czy ulica jest zupełnie pusta i dał mi znak głową ,że możemy wychodzić. Podeszliśmy do jednej z bram stojących tu domów. Brunet wpisał szyfr a furtka otworzyła się z cichym trzaskiem.
   -Czekają na nas. Pośpieszmy się.- Powiedział rzeczowo i ruszył do wejścia.
            Patrzyłem w ciszy po twarzach wszystkich zebranych. Trójka starszych siedziała dokładnie naprzeciwko mnie. Ich twarze nie wyrażały zupełnie żadnych uczuć. Zerknąłem w prawą stronę a potem w lewą. Każdy z łączników czuł to samo. Wszyscy byli zgodni ,że pozostało nam już niewiele czasu.
   -A więc Jasonie twierdzisz ,że on wrócił.-Po pokoju rozniósł się stanowczy męski głos jednego ze starszych.
   -Tak.- Odparł krótko brunet.
   -Co proponujecie ?- Zapytał drugi.
   -Na razie zniknęło bez śladu tylko kilka osób a zabita została jedna. Ja proponuję na razie skupić się na obronie niewinnych aż zlokalizujemy ich siedzibę. Musimy mieć pewność…-Pokiwałem głową na znak zgody. Miałem takie samo zdanie jak Jason.
   -Dobrze. Gdy uda wam się wykryć, kto jest Jego prawą ręką postarajcie się dowiedzieć jak najwięcej.-W pomieszczeniu zapanowała cisza.
            Spojrzałem na zmęczone oczy chłopaka.
   -Z powrotem ja będę prowadził. Ty jesteś zbyt zmęczony.- Mruknąłem a Jason podał mi kluczyki od auta. Gdy wsiedliśmy zapytałem.
   -Zdajesz sobie sprawę  z tego ,że ona wie ,że ją okłamałeś ?- Brunet pokiwał twierdząco głową.
   -Gdy przyjdzie odpowiedni czas o wszystkim jej powiemy. Na razie musimy ją chronić. Liam…jest jakiś…nie wiem. Nie podoba mi się.- Nie wiedziałem, co miał na myśli.
   -Uważasz ,że on jest jednym z Jego ludzi ?
   -Uważam ,że on nie jest dobrym towarzystwem dla mojej kuzynki i mam pewne podejrzenia…ale zanim kogoś oskarżymy musimy być pewni.- Zacisnąłem mocniej zęby. To wszystko zaczynało być chore. 
Poczułem dziwne ukłucie w sercu. Zdziwiony spojrzałem na Jasona. W jego oczach widziałem strach.
   -Ty też to poczułeś ?- Zapytał. Potwierdziłem skinieniem głowy. Ostatni raz czułem coś takiego podczas meczu. Ktoś miał kłopoty.
   -Jedź.- Powiedział rzeczowo Jason po czym wyjął z kieszeni telefon.


____
Od Jemi : Przyznam szczerze ,że rozdział mi się podoba :) Wprowadza do kolejnych tajemnic...których mam jeszcze trochę w zanadrzu :D Jestem pewna ,że w waszej głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Spokojnie , już niedługo dostaniecie na nie odpowiedzi ;)
Tak na marginesie mam wrażenie ,że to tylko połowa rozdziału jednak gdybym napisała dalszą część byłby on stanowczo za długi :) Więc postanowiłam go rozłożyć na dwa :)
Dedykacja : Dla Akwamaryn :) Za to ,że jesteś i nadal ze mną wytrzymujesz :*

5 komentarzy:

  1. Pierw co do rozdziału.
    Będę się powtarza, ale nie wiem co mam powiedzieć. Jest świetny, a końcówka po prostu tylko namawia by czytać dalej.
    Ja już chcę kolejną część.
    A teraz.
    Dziękuję za dedykację. Uwierz mi to nie takie trudne jak myślisz;) Myślę, że czasem trudniej ze mną wytrzymać. Jak przeczytałam dedykacje to uśmiechnęłam się do monitora;D

    OdpowiedzUsuń
  2. U hu hu to opowiadanie coraz bardziej się rozkręca ;^ Jestem ciekawa 11 rozdziału, bo końcówką tylko smaku mi narobiłaś ;d Czekam na 11.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle. Mam wrażenie ,że to dopiero początek niespodzianek :D
    Czekam na nn.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie, widzę, wprowadzasz więcej akcji i wątków do opowiadania :D Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny ;) Dużo tajemnic.. Aż chce się czytać dalej ;D

    Czekam na następny ;d


    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie jakiś ślad...:)