Spojrzałam na postawną męską sylwetkę. Moje serce nadal szaleńczo biło…jednak gdy zwróciłam uwagę na twarz mężczyzny niedowierzenie wyparło strach.
-Jason ?- Zapytałam patrząc w ciemne oczy chłopaka którymi zawsze się zachwycałam.
-Rosalie ?- Odpowiedział pytaniem.
-Jason !- Krzyknęłam i rzuciłam się aby go uściskać. Ten mocno mnie do siebie przytulił. Gdy tylko poczułam zapach jego perfum już byłam pewna co do jego osoby.- O cholera…co ty robisz w moim domu ?! Nie widziałam cię z dobre sześć lat ! Kurcze wyprzystojniałeś…- To ostatnie wymruczałam delikatnie go szturchając łokciem. Jason łobuzersko się uśmiechnął i poprawił T-shist który akurat miał na sobie.
-Też się cieszę ,że cię widzę.- Powiedział śmiejąc się.- Ty też wyglądasz niczego sobie…a gdzie te moje ukochane kręcone włosy i aparat na zęby ?- Zapytał dla żartu za co dostał lekko w brzuch.
-Nie noszę ich od trzech lat…ale powiedź mi co ty tu robisz ?- Kuzyn pociągnął mnie za dłoń do salonu po czym usiedliśmy na kanapie. Zachowywał się jakby znał ten dom na pamięć.
-Będę tu mieszkał.- Powiedział szybko. Z szokiem spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się. Tak bardzo przez te wszystkie lata brakowało mi jego radosnego usposobienia.- Twoi rodzice wyjechali na miesiąc do Francji. Dziś z samego rana powiadomiono ich ,że za trzy godziny mają samolot do Paryża. Bardzo chcieli ci powiedzieć o tym wyjeździe służbowym ale nie mieli na to czasu. Zadzwonili do mnie i zapytali czy nie mógłbym się tobą opiekować do czasu aż wrócą. Pomyślałem czemu nie…trochę zarobię nie robiąc nic a forsa się przyda gdy za miesiąc pójdę na studia.- Ciągle się w niego wpatrywałam. Nagle na mojej twarzy zaczął pojawiać się wielki uśmiech. Skoczyłam na Jasona i go mocno przytuliłam.
-To będzie najlepszy miesiąc w moim życiu !- Pisnęłam.
-Chodź. Zrobiłem obiad. Nie jesteś zła na rodziców ,że nawet cię nie poinformowali o wyjeździe ?- Zapytał gdy szliśmy do kuchni.
Wzruszyłam ramionami. Ten zmarszczył brwi.
-I tak ich ciągle nie było w domu…Co to za różnica…-Mruknęłam. Jason wyczuł ,że mój humor słabnie więc wyjął z mikrofali wielki karton i położył go na stół. Wpadłam w śmiech gdy go otworzył.
-Pizza…-Powiedział mocno wciągając jej zapach.- Oto mój specjał.
-Mój też…gdy mam na nią forsę.- Powiedziałam z uśmiechem. Chłopak odwzajemnił gest i usiadł naprzeciwko mnie.
***
Następnego dnia obudził mnie śpiew bruneta. Wstając cicho się zaśmiałam. Nadal okropnie fałszował.
-Ja chcę jeszcze trochę pożyć !- Krzyknęłam wychylając się na korytarz. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech.
Dzień mijał dość spokojnie. Pierwszy raz na biologii pokutowałam za swój wczorajszy wyskok.
Później miałam godzinę wolną więc postanowiłam to wykorzystać i wyszłam na zewnątrz. A dokładniej udałam się na trybuny przy boisku szkolnym. Zdziwiona stwierdziłam ,że jest tam naprawdę dużo ludzi. Zwykle gdy była ładna pogoda można było spotkać sporo rozmawiających grupek przyjaciół ale nie takie tłumy. Nagle uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-No taaak ! Matt mi przecież mówił ,że dziś będą jak co roku wybierani nowi zawodnicy do naszej szkolnej drużyny.- Mruknęłam sama do siebie. Przeklinając swoją głupotę spojrzałam na boisko. Usiadłam dość blisko aby poobserwować ćwiczących chłopców.
-Ustawcie się w rzędzie !- Ryknął kapitan. Grupka chłopaków w ochraniaczach zaczęła się gramolić między sobą. Gdy w końcu ustawili się w dość przystępny sposób można było zaczynać swego rodzaju eliminacje. Wszyscy chętni byli sprawdzani pod względem : szybkości , zwinności i siły. Zafascynowana patrzyłam jak kapitan wyciska z wszystkich siódme poty gdy nagle na trybunach zrobił się nie mały szum. Zdenerwowana niespodziewaną ekscytacją widzów zmierzyłam ich złowieszczo wzrokiem. Jednak po chwili uświadomiłam sobie o co chodzi…
Po boisku szedł przystojny brunet z piłką w rękach. Mając na sobie spodnie i czarną koszulkę na krótki rękaw wyglądał niczym młody bóg. Po chwili stwierdziłam ,że moje serce przyspieszyło. Zła na siebie za taką reakcje na wygląd Liama ,westchnęłam.
-Ale ja jestem głupia…-Szepnęłam. Wszyscy wgapiali się w chłopaka jak w coś co miało by zaraz zniknąć. Tylko kapitan drużyny był odporny na urok bruneta. Podszedł do niego i warknął.
-Zejdź z boiska. Trenujemy.
-Chce się dostać do drużyny.- Odpowiedział spokojnie. Blondyn prychnął.
-Już za późno. Przyjdź za rok. Nie uznaje spóźnień.- Mówił lakonicznie mierząc go groźnie wzrokiem. Liam delikatnie się uśmiechnął po czym najzwyczajniej w świecie się odwrócił i odszedł. Zdziwiona patrzyłam na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał. Szybko odszukałam bruneta wzrokiem i uśmiechnęłam się widząc ,że doszedł na sam koniec boiska. Wolno się odwrócił i krzyknął.
-To wasza piłka !- Po chwili mocno się zamachnął i nią rzucił. Ta uderzyła w głowę jednego z chętnych który był na drugim końcu boiska. Kapitan drużyn zaskoczony się odwrócił i uśmiechnął.
-A tylko spróbuj mi się spóźnić na jakiś trening lub mecz to od razu cię wywalę !- Krzyknął do bruneta. Ten tylko skinął głową i odchodząc spojrzał na mnie. Poczułam jak robi mi się gorąco.
-Głupia małolata. Skąd masz pewność ,że patrzył na ciebie ?- Warknęłam cicho i poprawiłam opadającą mi na twarz grzywkę.
***
Ona znowu tam była…
-Liam !- Usłyszałem krzyk Natalie. Gwałtownie się odwróciłem gdy nagle zdałem sobie sprawę ,że stoi tuż obok mnie. Co się ze mną działo ? Nawet nie słyszałem jej kroków.
-Co ty tu robisz ?- Zapytałem trochę zdezorientowany. Czułem się jak mały chłopiec który został przyłapany na czymś czego nie powinien robić.
-Mieliśmy się tu spotkać. Już czas.- Odparła spokojnie dokładnie analizując moją minę. To stało się już drugi raz. Wczoraj wieczorem oberwałem z kawałka konara którym we mnie rzuciła bo Ona znowu siedziała w moich myślach. Jej czarne jak noc oczy i skóra jasna jak śnieg. Potrząsnąłem głową. Nie potrafiłem się skupić.
-Przepraszam Natalie ale nienajlepiej się czuje…Muszę trochę pobyć sam. Opowiem ci dokładnie swój plan dziś wieczorem. Przed imprezą organizowaną przez drużynę.
-Idziemy na nią ?- Zapytała.
-Tak. To dobry sposób ,żeby zacząć działać i zdobyć zaufanie innych.- Mruknąłem. Widziałem ją jak przez mgłę. To znowu się zaczynało.
-Liam , wszystko dobrze ?- Usłyszałem zmartwiony głos.
-Tak. Muszę teraz po prostu pobyć sam.- Odpowiedziałem i rzuciłem się w bieg. Starałem się uciec od tego ale już po chwili upadłem a po moim ciele przeszedł dreszcz.
Przyjemny zapach roznosił się po całym domu.
-Obiad !- Krzyknęła młoda kobieta kładąc na stół misę z gorącą zupą. Miała matowe, brązowe oczy i zmęczoną minę. To panująca wojna ją tak wyniszczyła. Na jej twarzy pojawił się uśmiech gdy do małej kuchni wbiegła dwójka chłopców. Byli bardzo do siebie podobni. Bardzo często myślano ,że są bliźniakami gdyby nie ich różnica wieku.
Mocno zacisnąłem zęby. Klęczałem na ziemi głęboko oddychając. Starałem się jakoś to powstrzymać ale wspomnienia były silniejsze.
Wesoły śmiech roznosił się po niewielkim podwórku na którym biegała grupka chłopców grając w piłkę. Jeden z nich stał na uboczu miło się uśmiechając patrząc na tą scenę. Nagle podbiegł do niego najmłodszy z nich.
-Bardzo boli ?- Zapytał patrząc na obandażowaną nogę brata.
Sycząc z bólu wyparłem to wspomnienie. Nagle ból głowy przeszedł. Usiadłem pod dużą sosną czekając na najgorsze. Po chwili zwinąłem się w kłębek i krzyknąłem.
Wokoło było pełno krwi…w kącie leżało ciało drobnej kobiety która cicho oddychała. Nastolatek patrzył jak jej klatka piersiowa przestaje się poruszać…
-Nigdy się nie poddawaj…
Cały spocony leżałem na ziemi ciężko oddychając. Straciłem na to mnóstwo sił…jak zwykle. Powoli się podniosłem do pozycji stojącej po czym stwierdziłem ,że wokoło jest już zupełnie ciemno. Rozejrzałem się dookoła. Byłem tu zupełnie sam. Musiałem się doprowadzić w jakiś sposób do porządku. Oparłem się ręką o stojącą obok sosnę i starałem się odzyskać siły.
-Czas zapolować…-Szepnąłem sam do siebie. Ataki wspomnień zdarzały się tylko wtedy kiedy nie miałem szans się obronić…Było ze mną źle. Wziąłem ostatni głęboki oddech i ruszyłem przed siebie. Tej nocy w końcu będę mógł zapolować.
***
Po raz kolejny wykręciłam oczami.
-Nie chcę tam iść…-Mruknęłam po raz setny. Matt i Jason patrzyli na mnie jak na kosmitkę.- Jeżeli chcecie to idźcie. Ja sobie sama poradzę.- Powiedziałam pewnie.
-Tu nie chodzi o to ,że boimy się zostawić cię w domu. Masz iść z nami i się zabawić. Niecodziennie dostaje się zaproszenie od samego kapitana drużyny na domówkę.- Mówił z podekscytowaniem Matt. Utkwiłam spojrzenie na swoich rękach. Nagle mnie olśniło…jeżeli to impreza organizowana przez kapitana szkolnej drużyny to musieli się na nim pojawić jej inni członkowie. Przed moimi oczami ukazała się scena pierwszego dnia szkoły gdy wyszłam z gabinetu dyrektora. Zapragnęłam jeszcze raz zobaczyć ten łobuzerski uśmiech bruneta.
-Co mi tam…mogę z wami iść.- Na twarzach chłopaków pojawił się uśmiech.
______
Od Jemi : Bardzo chciałam wam wynagrodzić ostatnią wpadkę...mam nadzieje ,że mi się udało :) Rozdział jet długi , trochę tajemniczy a przy ty minimalnie wieje żartem :D Kurcze muszę przyznać ,że całkiem mi się podoba :) A wam ? :)
Tylko mnie nie bić...
Jest Świetny ;)
OdpowiedzUsuńPodoba się, podoba;D
OdpowiedzUsuńJest świetny!
xoxo.
Gossip Girl . !
Oj podoba, podoba...
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle i co tu dużo mówić;)
Masz talent kochana;)
Oj podoba, podoba...
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle i co tu dużo mówić;)
Masz talent kochana;)
Kurde;d strasznie tajemnicze. nic nie łapię;d Żądam, aby wszystko co nie jasne, dłużej ciemne nie było;d hahaha;p
OdpowiedzUsuńUwielbiam tajemnice w opowiadaniach, ale tutaj za bardzo zżera mnie ciekawość ;)) Fantastyczny rozdział. Czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńKocham to...po prostu to kocham...
OdpowiedzUsuńJulia.
Świetny rozdział . <3
OdpowiedzUsuńJa chcę jeszczeeee .!
świetnie.! Dzieje się ;DD lubię to ;o Czekam na NN
OdpowiedzUsuń