niedziela, 23 grudnia 2012

21. I wtedy wszystko zniknęło…


Kroki. Setki kroków. Nierównomierne i głośne.
Już za chwilę…
Usłyszałam a moje serce gwałtownie przyspieszyło.
Jeszcze tylko moment…
Zacisnęłam dłoń na rękojeści noża starając się jakoś dodać sobie otuchy.
Teraz !
Krzyknął Liam w myślach a zza drzew wybiegło mnóstwo postaci. Skupiłam się na wytworzeniu bariery. Już od pierwszej chwili, gdy ją wzniosłam czułam okropne zmęczenie.
Na mojej twarzy pojawił się zarys uśmiechu, gdy pierwszy imferius uderzył w niewidzialną tarczę i upadł na ziemię. Jednak nikogo to nie zniechęciło. Stworzenia, które były tak pozornie ludzkie napierały na barierę. Zacisnęłam zęby. Plan był doskonale przewidziany. Do zgromadzenia należało dokładnie dziesięciu pół ludzi. Wszyscy zostaliśmy ustawieni w pierwszym rzędzie. Mieliśmy zatrzymać na chwilę atak i jak najbardziej zdezorientować przeciwników. Jednak trwało to niecałe pół minuty. Gdy nasze siły opadały swoje moce natychmiast zaczęli wykorzystywać starsi.
Nagle z ziemi zaczęła tryskać woda uderzając z niewyobrażalną siłą w wrogów jednocześnie tworząc ogromną ścianę.
   -Już !- Ryknął Jason. W tym samym momencie akuariony z kolejnego rzędu zaczęły wypuszczać dziesiątki strzał. Jedynymi słyszalnymi dźwiękami był szum lejącej się wody, krzyki oraz naciąganie łuku.
Łucznicy strzelali przed siebie. Jedna strzała mknęła za drugą. Przez ścianę, która utworzyła się z wody nie było praktycznie nic widać. Nie chodziło tu jednak o to, aby celnie trafić w przeciwników tylko, aby ich zranić.
Rosalie !
Usłyszałam. W tym momencie spostrzegłam , że imferiusy zaczęły przechodzić na naszą część polany. Jeden z nich biegł prosto na mnie. Gdy był wystarczająco blisko wbiłam mu nóż w brzuch. Po chwili do moich uszu dotarł okropny dźwięk rozrywanej skóry i mięśni. Z klatki piersiowej imferiusa wystawał miecz. Spojrzałam przerażona na opadające ciało, które po chwili zamieniło się w proch.
Liam delikatnie się do mnie uśmiechnął. Poniósł swój miecz.
Nie martw się , jestem w pobliżu.
Szybko mu przytaknęłam. Nagle poczułam jak ktoś mnie odpycha. Upadłam na ziemię. Sekundę później obok mnie ciało kolejnego imferiusa zamieniło się w nicość. Natychmiast podniosłam się do pozycji stojącej. Stanęłam tyłem do Liama. Nasze plecy się zetknęły.
Współpracujmy.
Powiedziałam a ten niechętnie przytaknął. Martwił się. Rozumiałam go, ale w tym momencie nie było miejsca na strach. Teraz liczyło się tylko to, aby przeżyć.


Setki postaci poruszały się po ogromnej polanie. Jedynymi słyszalnymi dźwiękami był krzyk, płacz oraz stal rozrywającą na strzępy ciała. Ziemia była pokryta zwłokami. Niektóre z nich nie miały głów, inne po prostu leżały nieruchomo. Mrok spowijał całe miasteczko, które nieświadome walki odbywającej się za jego mieszkańców spokojnie spało. Twardym snem. Z niewielkiego domku wyszedł mężczyzna. W ręce trzymał duży czarny worek na śmieci. Podszedł do odpowiedniego pojemnika i go wrzucił. W trakcie powrotu do ciepłego i bezpiecznego domu nagle się zatrzymał. Wiatr uderzył go w twarz ze zdwojoną siłą. Coś było nie tak. Ten zapach…gdzie on go już czuł?
   -James ?- Usłyszał. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził głos. Kobieta ubrana w gruby szlafrok stała na ganku trzęsąc się z zimna.- Wracaj do środka, bo się przeziębisz.- Powiedziała troskliwie.
   -Tak już.- Mruknął. Gdy kobieta weszła do środka i już miał ruszyć za nią coś sobie uświadomił. Dobrze znał ten zapach.
To był zapach śmierci…
Natychmiast ruszył do domu z zamiarem zadzwonienia do swojej córki. Miał przeczucie , że właśnie dziś stanie się coś złego. Chciał poprosić, Kate żeby zrezygnowała z imprezy i wróciła do domu.
Jednak zanim zamknął drzwi dziewczyna już nie żyła. Leżała ze skręconym karkiem na polu bitwy we własnej krwi.


            Spojrzałam w niebo. Do pełni księżyca pozostało kilka minut.
   -Sauronie…nie możemy dłużej czekać.- Szepnęłam delikatnie pochylając się do przodu, aby odebrał moje słowa, jako troskę o jego osobę. Mroczny Pan podniósł nieznacznie głowę ku górze.
   -Musisz zabrać mu to, co dla niego jest najcenniejsze. Inaczej nie przyjdzie na spotkanie z nami.- Powiedział. Patrzył w moje oczy. Przełknęłam głośno ślinę. Zauważył. Zauważył ,że tracę do niego zaufanie.- Dobrze wiesz ,że to dla jego dobra. Liam musi zrozumieć ,że jeżeli nas opuści to natychmiast zginie, jako jeden z nich. Chcę dać mu ostatnia szansę na podjęcie decyzji.- Jego głos był słaby. Siedząc na ogromnym kamiennym tronie w towarzystwie straży wyglądał na zmęczonego.
Dobrze wiedziałam ,że za kilka minut to się zmieni. To był jeden z minusów nieśmiertelności. Im dłużej się żyło tym bardziej się słabło. Pełne siły odzyskiwało się tylko podczas pełni księżyca. Jednak, aby tak się stało trzeba było żyć naprawdę długo. Sauron żył ponad milion lat.
   -Chyba nie chcesz, aby zginął z rąk twoich braci ?- Szybko pokręciłam przecząco głową. Delikatnie się ukłoniłam i ruszyłam szybko przed siebie.
„Musisz zabrać mu to, co dla niego jest najcenniejsze.”
Na moich ustach pojawił się uśmiech a do moich nozdrzy dotarł niezwykle silny zapach morza oraz gorącego pisku.
Rosalie wydzielała tak cudną woń…


            Wbiłam ostrze noża jak najgłębiej umiałam i wyrwałam je szybkim szarpnięciem. Po chwili powtórzyłam czynność z głośnym krzykiem. Ciało imferiusa zamieniło się w proch. Klęknęłam nad rudowłosą dziewczyną.
   -Jak się czujesz ?!- Spojrzałam w jej zielone oczy i nagle poczułam ogromną złość. Dziewczyna patrzyła w nicość , a jej wzrok był pusty. Dotknęłam jej ręki. Nie żyła. Przyszłam za późno. Po raz kolejny. Uderzyłam ręką w ziemię. Była nasiąknięta krwią.
Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie jedną ręką w pasie a drugą przystawia do szyi nóż.
   -To znowu ja…pamiętasz mnie. Tak łatwo cię znaleźć.- Szept kobiety był niesamowicie jadowity.- Śmierdzisz na kilometr… no tak w końcu jesteś urodzonym akuarionem.
Próbowałam się wyrwać, ale nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Zaczęłam szukać noża. Po chwili dostrzegłam jego lśniące ostrze na ziemi.
   -A gdzie twój ukochany, gdy go potrzebujesz ? Liam nie jest wart złamanego grosza.- W ty momencie poczułam okropny ból a po mojej szyi ściekła ciepła ciecz.- No już…krzycz.- Powiedziała ironicznie.
   -Możesz mnie nawet torturować, ale nie oddam wam go tak łatwo w ręce !- Warknęłam.
   -Jesteś tego pewna ?- Zapytała a już po chwili z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk.


            Rosalie… Poczułem przenikliwy strach. Była w niebezpieczeństwie.
Rosalie !
Krzyknąłem próbując się z nią jakoś skontaktować. Odpowiedziała mi jednak cisza. Po chwili uczucie się wzmogło.
Złapałem mocno rękojeść miecza i z całej siły zamachnąłem się nim uderzając w klatkę piersiową przeciwnika. Imferius padł przecięty wpół.
Natychmiast rzuciłem się do biegu.
Moje serce waliło jak oszalałe. Wiedziałem ,że ona bardzo cierpi. Nie mogłem znieść myśli ,że zostawiłem ją samą. Przyspieszyłem. Nagle zatrzymałem się w miejscu nie wierząc w to, co widzę.
Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje trzymano mnie za ręce tym samym unieruchamiając.
Na twarzy Saurona pojawił się mroczny uśmiech.
   -Och Liam. Jak dobrze cię widzieć.- Powiedział powoli wstając. Był bardzo słaby.- Wiedziałem ,że jeżeli porwę twoją księżniczkę od razu wskoczysz na swego rumaka i przybędziesz ją uratować.- Teatralnie się zaśmiał. Spojrzałem za niego. Natalie stała nad zakrwawionym ciałem Rosalie. Natychmiast się skupiłem na jej energii. Żyła. Zacząłem się wyrywać.
   -Tylko wiesz, co ? Ta historia nie będzie miała dobrego zakończenia.- Powiedział podchodząc do mnie bliżej.- Uspokój się.- Dodał dotykając mojego ramienia. W jednej chwili znieruchomiałem. Sauron posiadał niezwykły dar. Potrafił unieruchomić swoją ofiarę, gdy bardzo się na tym skupiał.
   -A wiesz, dlaczego tak będzie ?- Zapytał przyglądając się mojej twarzy.- Bo jesteś naznaczony… Twoja rodzina , twoja ukochana oraz cały gatunek ludzki zginie właśnie przez ciebie.
Cisze przeciął jego zachrypnięty śmiech.
   -Czekałem na ten moment tysiące lat. A twoje narodziny mi go umożliwiły. Jesteś moją przepustką do odzyskania władzy.
   -Władzy ?!- Usłyszałem za sobą krzyk. Natalie stała za plecami Saurona wbijając w niego wzrok.
   -Nie mieszaj się.- Odparł.- Sama w tym uczestniczyłaś od samego początku. Tylko ty mogłaś uczynić Liama nieśmiertelnym. Wszystkich innych ten proces by zabił.- Nagle spojrzał mi gniewnie w oczy.- No tak w końcu jesteś dzieckiem Lajosa i Adeliny. Głupcy oddali swoje życie, aby cię ukryć ! A ja i tak cię znalazłem. Byli bardzo pomysłowi. Zabrali ci nieśmiertelność oraz wszystkie wspomnienia związane z Doliną Maoli. Stałeś się tylko zwykłym człowiekiem. Nawet uczynili z ciebie dziecko ! Ale ja byłem sprytniejszy… Bo zapomnieli odebrać ci coś jeszcze…immunitet. Mimo iż stałeś się kimś innym nadal pozostałeś następca tronu Doliny Maoli. Nie masz jednak, czym się przejmować zniszczyłem tę krainę doszczętnie i wymordowałem twoich poddanych pozostawiając nielicznych w lochach. A gdy w końcu będę mógł odebrać ci życie zostanę ich panem i będę rządzić całym światem nieśmiertelnych.
W jego oczach widać było tylko szaleństwo. Na początku nic nie rozumiałem, ale po chwili mgliście przypomniała mi się pewna legenda, którą opowiadał mi brat.

-Dawno temu żyła para królewska rządząca piękną doliną nieśmiertelnych. Od wieków toczyli walki ze złem, które chciało zawładnąć całym światem. Pewnego dnia na dolinę spadło niesamowite szczęście. Królowa powiła syna. Chłopiec wyrósł na rosłego mężczyznę. Wszyscy mieli wrażenie ,że od teraz już na zawsze będzie dobrze jednak ich szczęście nie trwało długo. Królewskie dzieci były w pewien sposób inne. Wiesz, co mam na myśli ?-Chłopiec spojrzał na zagubiony wzrok swojego młodszego brata.
-Nie.
-Oj w odpowiednim wieku osiągali pewną moc, dzięki której później mogli przejąć władzę. I wtedy zło powróciło, aby po raz ostatni spróbować swoich sił.-Powiedział poddenerwowany.
-Ojej ! I co zrobił król ?- Krzyknął przerażony chłopiec.
-Chciał chronić swoich poddanych, więc ukrył syna a sam ruszył do walki.
-I jak to się skończyło ? Czy król wygra?-Chłopiec pokręcił przecząco głową.
-Umarł tak jak jego królestwo. Legenda mówi ,że jego syn kiedyś powróci, aby pokonać zło i odzyskać dolinę nieśmiertelnych.

Głęboko oddychałem. Nie spodziewałem się napływu wspomnień w takiej chwili…ale to było niemożliwe !
   -Już za kilka sekund odzyskam to, co od zawsze do mnie należało !- Krzyknął Sauron wyciągając przed siebie swoją prawą dłoń. Po chwili uniósł się z niej czarny dym. Uformował się z niego ogromny miecz. Mroczny Pan z uśmiechem na ustach podniósł go ku górze. Nadal nie mogłem się poruszać. Czekałem na pewną śmierć.
Opuścił go a z moich ust wydobył się cichy jęk.
Spojrzałem na szeroko otwarte oczy Natalie.
   -Przepraszam…-Szepnęła trzymając oburącz miecz wystający z jej brzucha. Poświęciła się. Poświęciła się za mnie. Sauron stał zdezorientowany patrząc na zamieniające się w proch ciało dziewczyny. Wykorzystałem chwilę jego nieuwagi i rzuciłem się na niego. Miecz wypadł mu z ręki. Moje ręce automatycznie zacisnęły się na jego szyi. Sekundę później już odciągnęła mnie jego straż. Wściekły przerzuciłem jednego imferiusa nad sobą. Szybko się odwróciłem i skręciłem kolejnemu kark. Trzeciemu oderwałem ręce, aby po chwili zrobić to samo z jego głową. Poczułem mocne kopnięcie w piszczel. Zupełnie się tego nie spodziewając upadłem. Sauron natychmiast złapał za miecz i wymierzył nim w moje serce. Jednak zamiast trafić mnie w klatkę piersiową odbił się od niewidzialnej bariery. Odwróciłem wzrok. Rosalie patrzyła na mnie ze skupieniem.
Tracza. Wiedziałem , że nie potrafi jej długo utrzymać. Zerwałem się na nogi i rzuciłem na swojego przeciwnika. Złapałem za rękę, w której trzymał miecz. Zaczęliśmy się siłować. Sauron próbował mnie jednocześnie unieruchomić, ale tarcza Rosalie broniła mnie przed wszelką mocą.
   -Nie !- Ryknął, gdy wyrwałem mu miecz. Popchnąłem go na ziemię i uniosłem miecz.- Jeżeli mnie zabijesz to sam umrzesz ! Jak wszystkie imferiusy !
Niewiele myśląc wbiłem miecz jak najmocniej potrafiłem. Z gardła Saurona wydobył się okropny krzyk. Nagle z miejsca, w które wbiłem miecz zaczęła wypływać czarna maź. Patrzyłem na niego z obrzydzeniem. Jego ciało zaczęło rozpadać się na kawałki.Każdy z nich zamieniał się w rój czarnych mrówek, które uciekały na wszystkie strony.
Upadłem. Byłem wykończony. I wtedy wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Piękne widoki. Uśmiech rodziców. Tysiące poddanych wiwatujących na moją cześć…
   -Liam ! Proszę…nie odchodź. Liam !- Przez wspomnienia przebijał się zrozpaczony krzyk. I wtedy wszystko zniknęło…




________
Od Jemi: Pierwsze co to bardzo chce was przeprosić za swoją nieobecność :) Wiem ,że bardzo długo mnie nie było ale wracam z niezwykle długim rozdziałem :) Mam nadzieję ,że wam w pewien sposób to wynagrodzi mój brak czasu.
Przyznam szczerze ,że nie sprawdzałam błędów. Nawet nie czytałam skończonego rozdziału. Jestem padnięta. Pisałam go przez ponad dwie godziny :) Obyście mi to wybaczyli ! :)
Wydaje mi się ,że rozdział nie jest zły i całkiem sporo się w nim dzieje :D Postaram się jak najszybciej dodać nowy ! ;)
Chce życzyć wam radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia :)
Dziękuję ,że jesteście :) Pamiętajcie ,że was uwielbiam <3



7 komentarzy:

  1. ale mi się ta niespodzianka spodobała...;D



    My Ciebie też uwielbiamy..:*


    xoxo;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się jakbym właśnie rozpakowała prezent;D
    Rozdział jest niesamowity, wszystko pięknie opisałaś i mogę jedynie bić ci brawo ;)
    Mam nadzieję, ze kolejny pojawi się w miarę szybko, bo strasznie jestem ciekawa co z Liamem...

    OdpowiedzUsuń
  3. booże, jak dawno mnie tu nie byłoo .. ;o [ laptop w naprawie, znowu -.-']
    niesamowity rozdział, naprawde. i niespodzianka świetna :D

    czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Yare , yare ... Warto było czekać na kolejny rozdział . Szczerze Ci powiem , że nie czułam zaskoczenia , bo wiedziałam , że sobie poradzisz . Za to bardzo miło mi się czytało . Uwielbiam to opowiadanie ... Szkoda , że nieuchronnie zbliża się ono ku końcowi . Jestem jednak pewna , że jeszcze nie raz mnie zaskoczysz . Nikt nie miał pojęcia o pochodzeniu Liama , a sama nawet nie pomyślałam , że jest tak ważną osobistością ... Jestem ciekawa zakończenia . Wiem , jeszcze nie czas na nie , ale naprawdę bardzo mnie ono ciekawi . ^__^
    Jako że są święta , nie będę się czepiać błędów i rozumiem , że mogłaś być wykończona . ;P
    Chciałabym też dopisać do moich wigilijnych życzeń ( które miałam przyjemność już złożyć ) , dużo wytrwałości i wielu nowych pomysłów , które zaowocują dalszą twórczością . :)

    BloodyKatsumi

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, jestem ciekawa co będzie z Liam'em :o Czekam na cd :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To,że uwielbiasz kończyć w takich momentach to już się przyzwyczaiłam, no ale.. Cholernie jestem ciekawa co będzie z Liamem. Rozdział wspaniały ! Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, Twoje rozdziały zawsze mnie zaskakują i zazdroszcze stylu pisaia :)

    PS, Wróciłam :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie jakiś ślad...:)