sobota, 15 września 2012

13. Obaj kłamiecie.



            Mocniej się wtuliłam w tors chłopaka a po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Wzięłam głęboki oddech.  Uwielbiałam jego zapach. Pomimo tego ,że Liam nie był człowiekiem czułam się przy nim bezpiecznie. Miałam pewność ,że nic mi nie grozi. Ufałam mu. Znałam go dopiero ponad tydzień ale to nie miało znaczenia…
   -Nie kontroluję tego.- Powiedział cicho.
   -Czego ?- Zapytałam zdziwiona jego słowami.
   -Swojego zachowania. Nie powinno mnie tu dziś być. Powinienem zniknąć. Pozwolić ci normalnie żyć. Będąc ze mną jesteś w ciągłym niebezpieczeństwie.- Mówił. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból.
Moje serce zaczęło rozpadać się na miliony małych kawałeczków.
   -Co masz na myśli ?- Zapytałam ze strachem.
Liam milczał. Patrzył w ciszy na moją twarz.
   -Chyba nie chcesz teraz tak po prostu wyjechać ?- Czułam jak w gardle zbiera mi się duża gula i szczypią mnie oczy. Powstrzymywałam się całą siłą woli aby się nie rozpłakać. On nie mógł odejść…bez niego jestem nikim.
   -Nawet gdybym chciał…nie potrafiłbym.- Szepnął cicho.
Nie miałam pojęcia jak na to zareagować.
   -Liam…-Zaczęłam ale nagle po polanie zaczął roznosić się dźwięk mojego dzwonka w  telefonie. Zła sięgnęłam po komórkę i już chciałam się rozłączyć gdy na wyświetlaczu zauważyłam imię bruneta.
Jason.
Spojrzałam na Liama a ten przytaknął mi głową abym odebrała.
   -Jason ?- Zapytałam.
   -Wszystko w porządku ?- Był przerażony.
   -Tak. Coś się stało ?- Moje serce mocniej zabiło. To nie była błaha sprawa.
   -Natychmiast wracaj do domu. Jeżeli cię nie będzie za dziesięć minut to sam po ciebie pojadę.- Powiedział stanowczo. Gdy już otwierałam usta od dodał.- Mówię poważnie. Czekam.- Po chwili się rozłączył.
   -Muszę wracać.- Powiedziałam. Ten smutno pokiwał głową. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej. Nie chciałam się z nim żegnać.
   -Jedźmy.- Mruknął.
            Podeszłam do bramy i mocno ją pchnęłam. Liam chciał mnie odwieźć pod sam dom ale się na to nie zgodziłam. Wolałam nie martwić Jasona. Gdy tylko weszłam do środka usłyszałam krzyk kuzyna.
   -Rosalie ?!
   -Tak to ja !- Odkrzyknęłam zdejmując buty. Jason po chwili pojawił się obok mnie.
   -Co się stało ?- Zapytałam widząc jego zdenerwowaną minę.- Mów !- Ponagliłam go.
   -Matt…wylądował w szpitalu.
Miałam wrażenie ,że moje serce przestało bić.


                                                                             ***


            Wściekły na siebie zaparkowałem ścigacza tam gdzie zwykle. Nie miałam pojęcia do dalej…kopnąłem leżący niedaleko mnie kamień a ten uderzył w drzewo zostawiając na nim ślady. Przetarłem dłońmi twarz.
Co się ze mną działo ?
Nie potrafiłem myśleć o niczym innym…moje myśli krążyły ciągle wokół Rosalie.
Powinienem zniknąć i dać jej szansę na jakąś przyszłość. Ze mną jej nie miała. A poza tym jak to miało by wyglądać ?
Stała by się jedną z nas ?
Odszedł bym od Saurona po wykonaniu planu i gdzieś z nią zniknął ?
Naprawdę nie miałem pojęcia. Byłem okropnie zmęczony.
   -Znowu z nią byłeś ?- Usłyszałem nad sobą lodowaty głos Natalie. Spojrzałem jej w oczy.
   -Nie panuje nad tym. Czemu tak się dzieje ?- Zapytałem ją kompletnie bezsilny.
   -Bo to tylko człowiek.- Warknęła.- A ty się dałeś jej owinąć wokół palca. Nie widzisz ,że prze nią zaczynasz słabnąć ?
   -Co ? Skąd wiesz o Rosalie…?- Zapytałem zaskoczony.
   -Znam cię odkąd pamiętam. Czas to zakończyć Liam. To tylko pogarsza twoją sytuacje. Kryłam cię ostatni raz przed Sauronem.- Powiedziała i odeszła. Westchnąłem. Zastanawiając się nad słowami Natalie ruszyłem ku wejściu do naszej kwatery.



                                                                       ***



            Weszliśmy do sali w której leżał Matt i stanęliśmy przy jego łóżku.
   -Jak się czujesz stary ?- Zapytał Jason blado się uśmiechając do blondyna. Matt miał obandażowaną prawą rękę i sporo siniaków ale oprócz tego wydawał się całkiem sprawny. Widać było ,że jest bardzo zmęczony.
   -Bywało lepiej.- Mruknął cicho.
   -Boże…Matt kto ci to zrobił ?- Zapytałam. Jason w drodze do szpitala oznajmił mi ,że blondyn stracił sporo krwi.
   -Gdy wracałem do domu dopadło mnie jakiś dwóch kolesi i tak po prostu mnie pobili.- Odpowiedział. Dziwnie na niego spojrzałam. Takie rzeczy nie działy się w tym mieście…a poza tym Matt był bardzo lubiany.
   -Kłamiesz.- Powiedziałam.
   -Rosalie…nie zaczynaj.- Westchnął Jason.
   -Obaj kłamiecie.- Powiedziałam głośniej. Matt zamknął oczy.
   -A po co mielibyśmy cię okłamywać Rosalie ?! Pomyśl ?- Jason po raz pierwszy podniósł na mnie głos.
   -Dla mojego dobra ?- Zapytałam wściekła. To już nie była zabawa.- Co tu się dzieje do jasnej cholery ?! Znikacie na cały dzień a po powrocie Matt ląduje w szpitalu ! Chcę poznać prawdę ! W co wy się wpakowaliście ?!- Krzyczałam.
Jason zrobił się czerwony.
   -Możesz przestać ?! To nie jest odpowiednie miejsce na takie wyznania !- Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
   -Czy ty myślisz ,że mam pięć lat ?! Dobrze wiem ,że będziesz mnie zbywał jak najdłużej się tylko da ! Chcę poznać prawdę tu i teraz.- To ostatnie powiedziałam stanowczo.
   -Jason…Rosalie powinna wiedzieć. Powiedz jej…- Powiedział z bezsilnością w głosie Matt.
Brunet spojrzał na mnie bezradnie.
   -Podejrzewamy ,że całe nasze miasto jest w niebezpieczeństwie i nie tylko ono. Należymy do tajnego zgromadzenia. Podobnie jak cała drużyna szkolna. Jesteśmy akuarionami. Mówiąc jesteśmy mam na myśli również ciebie.           


_____
Od Jemi : Rozdział jest bardzo krótki ale to z tego względu iż brakuje mi czasu. Cały weekend mam zawalony. Wolałam dodać krótszy rozdział niż kazać wam czekać kolejny tydzień na coś dłuższego. Co o nim myślicie ? :D
Mi osobiście on się nie podoba ale...uważam ,że nie jest jakiś fatalny :)
Akcja mocno się rozkręca :)

2 komentarze:

  1. Widzę, widzę, ze akcja rusza do przodu;)
    Nie szkodzi, że krótki bo jest świetny. Też nie mam na nic ostatnio czasu, tylko szkoła, dom, szkoła, dom, lekcje i tak w koło... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły ? Uwielbiam to opowiadanie ;) Szkoda,że rozdział nie jest dłuższy, ale mam nadzieje,że w następnym to nadrobisz ;)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie jakiś ślad...:)