czwartek, 24 stycznia 2013

23. Czuję to.



            Patrzyłam na krople wody, które wolno sunęły po szybie. Oparłam głowę o ścianę. Padało już trzeci dzień. Zapowiadała się naprawdę deszczowa jesień. Oka nie cieszyły nawet kolorowe liście. Wszystko wydawało się szare i bezwartościowe.
   -Gdzie jesteś ?- Szepnęłam przerzucając wzrok na dłonie.
Nagle drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich głowa Jasona. Za dwa dni miał wrócić na uczelnie. Smutno się do niego uśmiechnęłam.
   -Co robisz mała ?- Zapytał.
   -Czekam a ty ?- Nagle jego mina spochmurniała. Nadal się martwił. Mimo iż fizycznie doszłam do siebie on uważał,że jest coś nie tak.
   -Rosalie…-Zaczął po raz kolejny. Spojrzałam na niego ostro.
   -On gdzieś tam jest ! Czuję to. Wiem ,że on żyję. Nie zaczynaj znowu. Nie chce się z tobą kłócić. Zwłaszcza teraz. Gdy znowu  wyjedziesz.- Głęboko westchnął.
   -Nie mów tego w ten sposób. Nie opuszczam cię. Dobrze wiesz ,że muszę wyjechać. Czas znowu zacząć normalnie żyć.
   -Przepraszam to nie miało tak zabrzmieć. Rozumiem ,że musisz wracać tylko, że wtedy utracę zupełnie wszystko co niedawno pojawiło się w moim życiu. Znowu nie będziesz miał dla mnie czasu.- Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
   -Wiesz ,że cię kocham jak siostrę i zawsze możesz do mnie zadzwonić. Postaram się też, co jakiś czas do ciebie przyjeżdżać, nie chcę żeby nasz kontakt ponownie się urwał.-Mówił spokojnym, kojącym głosem. Dobrze wiedziałam ,że mogę na niego liczyć, ale bałam się ,że w końcu mu uwierzę. Mu i Mattowi. Bałam się utraty nadziei. Jason był ostatnim dowodem na to ,że cała walka miała miejsce a ja jestem pół człowiekiem...był ostatnim dowodem na to, że Liam żył.
Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole.
   -Co powiesz na kubek herbaty ? Może coś razem obejrzymy ? Matt pewnie też chętnie wpadnie.- Uśmiechnęłam się na dźwięk imienia przyjaciela. Przez ostatni czas był dla mnie dużym wsparciem. Odzyskaliśmy znowu dobry kontakt.
   -Chętnie, ale może wieczorem. Mam ochotę na spacer.- Mruknęłam.- Muszę przemyśleć kilka spraw. Zadzwonisz do Matta i go zaprosisz ?
Mina bruneta nieco zrzedła, ale pokiwał twierdząco głową.
   -Ubierz się ciepło i nie siedź za długo, pada.- Teraz to ja skinęłam głową. Chłopak nieco zasmucony wyszedł z mojego pokoju. Głośno westchnęłam. Oni nic nie rozumieli. Uważali ,że Liam zginął jak pozostałe imferiusy, ale ja wiem ,że to niemożliwe. Czuję to. Wiem ,że on nadal żyję. Jestem też pewna ,że w końcu wróci. Sądzili ,że „nie potrafię uporać się ze stratą”. Kilkoma sprawnymi ruchami zagarnęłam włosy w kucyk i je związałam. Zdjęłam bluzę, którą na sobie miałam i założyłam czarną bluzkę na ramiączkach. Biorąc sobie rade Jasona do serca wciągnęłam na to mój ulubiony niebieski sweterek.
            Mocniej włożyłam dłonie w kieszenie jesiennej kurtki. Szłam niezbyt szybkim krokiem. Wiedziałam ,że tak trzeba.
Zostawiłam wszystko swojej intuicji. To ona mną kierowała.
Spojrzałam na ścianę lasu. Dlaczego tutaj ?
Nie byłam w tym miejscu od czasu walki. Nagle zorientowałam się ,że moje stopy kierują się w zupełnie przeciwną stronę. I wtedy uderzyła mnie fala wspomnień. To tutaj zabrał mnie Liam, aby wyznać mi, kim jest.
Westchnęłam...a może chłopacy jednak mieli racje. Może on nigdy nie wróci…
Błagam cię, daj mi, chociaż jakiś sygnał zrób cokolwiek abym nadal mogła wierzyć.
Odpowiedziała mi tylko cisza. Minął już prawie miesiąc.
Cały ten czas czekałam. Nie robiłam nic poza tym. Rozmawiałam tylko z Jasonem i Mattem.
Każdy mój dzień wyglądał dokładnie tak samo. Wstawałam, jadłam śniadanie, szłam do szkoły, uczyłam się, spędzałam trochę czasu z chłopakami, myłam się i spałam. Cały cykl powtarzał się każdego dnia. Na lekcjach nie potrafiłam się skupić. Patrzyłam przez okno w nadziei ,że on za chwilę się tam pojawi a moje życie znowu nabierze sensu. Jednak za każdym razem kończyło się to tak samo. Bardzo opuściłam się w nauce. Nie mogłam się na niczym skupić. Do wszystkiego się zmuszałam.
Liam…
Nie wyczuwałam już jego obecności. Mówiłam w nicość. Tylko raz miałam wrażenie ,że ktoś mnie słucha. Jednak po chwili ono, zniknęło a ja zaczęłam wątpić ,że to miało kiedykolwiek miejsce.
Proszę…
Odwróciłam się i miałam już wracać, gdy nagle usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi. Spojrzałam za siebie. W tym momencie moje serce zamarło. Po prostu wszystko się zatrzymało. Nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa.
   -Przepraszam ,że musiałaś tak długo czekać…-Usłyszałam cichy szept. Nie...nie. To nie mógł być on.- Wróciłem po ciebie.
Przymknęłam oczy nasłuchując idealnego męskiego głosu. Bałam się ,że za chwilę Liam zniknie. Cieszyłam się tymi chwilami jak najbardziej potrafiłam.
   -Liam ?- Zapytałam. Chłopak ciepło się uśmiechnął.
   -Rosalie…-Ponownie szepnął. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Tak bardzo pragnęłam znaleźć się blisko niego…nigdy wcześniej nie czułam tak wielkiego szczęścia.
   -Dlaczego nie było cię tak długo ? Zaczęłam już myśleć, że…-Natychmiast mi przerwał.
   -Czuje się wspaniale. Może ukryjmy się gdzieś przed deszczem. Jesteś cała przemoknięta. Chciałbym też porozmawiać z Jasonem. Mam dla niego ciekawą propozycje.
   -Dobrze.- Mruknęłam.
            Gdy tylko weszliśmy do domu w holu natychmiast pojawił się Jason. W pierwszej chwili patrzył na mnie z przerażeniem.
   -A nie mówiłam.- Powiedziałam niezwykle szczęśliwa. Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Mocniej przytuliłam się do bruneta.
Przeszliśmy do salonu i wtedy Liam zaczął mówić.
   -Zabijając Saurona zamordowałem wszystkie imferiusy, które stworzył. W tym siebie. Jednak dzięki duszy Rosalie…-Wymówił moje imię niezwykle delikatnie.-…udało mi się przeżyć. Później obudziłem się w zamku.
   -Zamku ?-Zapytał Jason.
   -Tak. Zamku. Od teraz jestem władcą doliny umarłych. Sauron zniszczył praktycznie cała dolinę oszczędzając jedynie zamek oraz lochy, w których umieścił moich poddanych. Jak mówiłem, uśmiercając Saurona zrobiłem to samo z wszystkimi, których stworzył. Strażnicy pilnujący lochy również zginęli. Poddani zorientowali się, że powróciłem. Wykorzystując mój immunitet najlepsi tropiciele mnie odnaleźli i ulokowali w jednej z komnat zamku. Tam regenerowałem swoje siły. Gdy doszedłem do siebie postanowiłem odbudować królestwo. Przy pomocy moich poddanych nie zajęło to zbyt wiele czasu. A teraz wróciłem.
   -Kim jesteś ?-Dociekał brunet. Mój ukochany spojrzał na niego z powagą.
   -Obecnie. Połączeniem imferiusa , akuariona i człowieka. Choć w największej mierze jestem po prostu człowiekiem. Niedługo ma się odbyć moja koronacja, stanę się Nivellem. Jednocześnie uzyskam pełną nieśmiertelność. Dlatego tu jestem. Obiecałem poddanym ,że wrócę z piękną czarnowłosą królową, która będzie rządzić mądrze u mojego boku.- Moje oczy się zaświeciły.- Rosalie… wrócisz ze mną ?
Moje serce zaczęło niezwykle mocno bić. Spojrzałam w jego ciemne oczy.
   -Nasza rozłąka uświadomiła mi jak bardzo mi na tobie zależy...jednak wybór należy do ciebie. Zastanów się czy tego chcesz.-Moje serce krzyczało „TAK” jednak usta milczały. Bardzo kochałam Liama ale to była niezwykle ważna decyzja. Co z rodzicami ? Mam tak po prostu zniknąć ?
   -Dla ciebie też mam propozycję.-Powiedział spoglądając na Jasona.- Wiem, że nie zaczęliśmy najlepiej ale to nie zmienia faktu, że jesteś wspaniałym przywódcą. Chciałbym abyś został dowódcą moich wojsk.
Jason był zszokowany. Cicho się zaśmiałam.



***


           
            Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Liam po raz kolejny złożył na moich ustach pocałunek. W jego silnych ramionach czułam się bezpiecznie. W końcu wszystko było na swoim miejscu.
   -Tak.-Mruknęłam oddając całusa. Brunet zmarszczył brwi.- Tak. Wrócę z tobą. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.
Jego oczy zaczęły błyszczeć szczęściem a usta wygięły się w uśmiechu.
   -Miałem nadzieję ,że to powiesz. Przynajmniej nie będę musiał cię porywać.-Zaczęłam się śmiać. Nieprzerwanie całowałam go w usta.-Od teraz będziemy mieć całą wieczność.- Dodał mocniej nakrywając nas ciepłą kołdrą.
Nie mogłam zdecydować inaczej. Nie potrafiłam.


____
Od Jemi: Ostatni :) Przed nami tylko epilog. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie tak wyobrażałam sobie jego koniec ale dałam się ponieść palcom. Czy to dobrze ? Nie wiem. Ryzykuję.

6 komentarzy:

  1. nieczęsto zostawiam po sobie jakieś ślady, przepraszam .. po prostu zazwyczaj przeczytając kolejny rozdział, zapominam ;/
    umiesz trzymać czytelnika w napięciu, serio ! :D

    myślę,że dobrze zrobiłaś, ryzykując :D
    bardzo podobał mi sie ten rozdział .. jaka szkoda że to ostatni :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się,że w ten sposób zakończyłaś to opowiadanie. Będzie mi go brakować, eh. Ostatni rozdział wyszedł ci naprawdę dobrze. Twoje palce wykonały kawał dobrej roboty ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, chociaż wolałabym, żeby Liam miał większe wejście :D Ale i tak mi się podoba :P szkoda, że kończysz, nie lubię jak kończysz, bo się wciągam w twoje opowiadania ;p Czekam na ten epilog... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło , że tak szybko powróciłaś z nowym rozdziałem . Nie spodziewałam się go aż tak wcześnie . Jest mi trochę dziwnie , że to już ostatnia notka . Czy cieszy mnie zakończenie ? Absolutnie tak . Może nie wyobrażałam sobie Liama i Rosalie jako przywódców w ogromnym zamku , ale miło się to czyta :P Zastanawiam się jaki był pierwszy pomysł na zakończenie ... Może utrata Liama ? ;PP To też byłoby ciekawe . Szczerze mogę powiedzieć , że nieważne jakie zakończenie byś wybrała - ja byłabym zadowolona ;P
    Dziwnie mi będzie jak dodasz epilog i to będzie definitywny koniec tego opowiadania ... Byłoby miło gdybyś jeszcze kiedyś napisała coś w podobnym klimacie :)
    Nie będę czepiać się błędów , bo nie było ich zbyt wiele ;P
    Niecierpliwie czekam na epilog ^___^

    BloodyKatsumi

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze zrobiłaś dając się ponieść palcom.
    Jest na prawdę świetnie i lepiej być chyba nie mogło. Co prawda smuci mnie wieść, ze to już koniec, ale nie szkodzi. Wszystko się kiedyś kończy, a to zakończenie jest na prawdę po mojej myśli;) Cieszę się, że to wszystko się poukładało i jest szczęśliwe zakończenie;**

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie jakiś ślad...:)