Moje serce waliło jak opętane.
Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam nawet przełknąć śliny. Nawet nie miałam
pojęcia czy oddycham.
-Liam…- Szepnęłam patrząc w niezwykle ciemne
oczy chłopaka. Tak długo starałam się wyrzucić go ze swoich wspomnień ale gdy
tylko na niego spojrzałam wszystko przestało się liczyć. Tak bardzo pragnęłam
znaleźć się w jego objęciach przez ten cały czas ,że myślałam iż już nigdy to
nie będzie możliwe.
-Rosalie…- Odparł ale nagle ktoś mu wszedł w
słowo.
-Czego znowu od niej chcesz ?- Warknął
Jason. W tym momencie się ocknęłam. Po mojej prawej stronie stał blondyn a po
lewej brunet. Jak oni się tu znaleźli ?
-Jeżeli stąd nie odejdziesz w ciągu pięciu
sekund to ci pomożemy.- Dodał groźnie Matt. Na mojej twarzy pojawiło się
przerażenie.
-Przestańcie !- Powiedziałam spoglądając na
nich. Nie chciałam żeby Liam odchodził. Tak bardzo się bałam ,że już nigdy
więcej go nie zobaczę.- Po co przyszedłeś ?- Zapytałam znowu na niego
spoglądając. Powstrzymywałam się całą siłą woli żeby go nie dotknąć aby
sprawdzić czy jest prawdziwy.
-Musimy porozmawiać.- Odparł. Przytaknęłam
mu. Wiedziałam ,że nie powinnam tego robić ale nie potrafiłam inaczej. Tak
bardzo chciałam być blisko niego.
-Zostawicie nas na chwilę samych ?-
Zapytałam Jasona i Matta. Ci wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Ok. Ale macie stać przed domem. Chcę
wiedzieć ,że jesteś bezpieczna.- Powiedział szybko Jason.
-Spokojnie. Nic jej przy mnie nie grozi ale
jeżeli dzięki temu będziesz się pewniej czuł to nie mamy nic przeciwko.-
Odpowiedział mu szybko Liam. Jason zmierzył go wzrokiem i nie spuszczając z
niego oka razem z Mattem wycofali się co salonu. Liam stanął na schodach ganku.
Przełknęłam
głośno ślinę i ignorując to że mam bose stopy oraz mokre włosy ruszyłam w jego
stronę.
-O co chodzi ?- Zapytałam.- Myślałam ,że nie
zmienisz swojego zdania.
Chłopak
stał w ciszy przyglądając się moim mokrym włosom. Wtedy to zrozumiałam.
-Ty wcale nie zmieniłeś zdania. Nadal chcesz
się mścić. W takim razie po co tu przyszedłeś ?!- Warknęłam na niego zła.
Poczułam się okropnie zraniona. Swoją obecnością dał mi nadzieję i zburzył
gruby mur który wokół siebie zbudowałam.
-Musiałem cię zobaczyć…- Szepnął wyciągając
rękę w moją stronę. Gwałtownie się odsunęłam.- Rosalie ja…
W
moich oczach zebrały się łzy.
-Lepiej by było gdybyś nie przychodził.-
Powiedziałam słabo. Musiałam bardzo panować nad swoim głosem aby nie dać po
sobie znać ,że jestem na skraju załamania.
-Nie rób tego.- Powiedział cicho. Odważyłam
się spojrzeć mu w oczy. Były przepełnione smutkiem. Poczułam ukłucie bólu… a po
chwili kolejne.- Gdy ciebie nie ma obok wszystko jest szare i bezwartościowe…
Po
moim policzku spłynęła pierwsza z wielu łez.
-W takim razie dlaczego to robisz ? Dlaczego
jesteś po stronie imferiusów ? Możemy walczyć razem.- Mówiłam z nadzieją.
Wyciągnęłam w jego stronę rękę.
Było
słychać tylko mój przyspieszony oddech.
Patrzyłam
na niego z wyczekiwaniem.
***
W salonie panowała zupełna cisza.
Nie słyszałem nawet tykania zegara. Jakby świat się zatrzymał. Siedzieliśmy w
bezruchu z wzrokiem wlepionym w dwójkę młodych ludzi stojących na ganku.
Byliśmy gotowi na wszystko. Zupełnie wszystko nawet rozlew krwi…ale nie na to
co stało się potem. Tego nie spodziewał się żaden z nas.
***
Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć.
Co zrobić. Nie wiedziałem nic. Patrzyłem na jej wyciągniętą dłoń. Nie byłem pewny swojej decyzji ale powoli ją chwyciłem a gdy nasze ręce się złączyły całe moje ciało przeszył
niebywały ból. Czułem jak ziemia znika mi spod nóg. Gdzieś w oddali słyszałem
przerażony krzyk…po chwili wszystko zniknęło.
Po niewielkiej kuchni roznosił się radosny śmiech.
Do stołu podeszła kobieta w średnim wieku z misą w rękach.
-Chris ,
Liam !- Podniosła głos starając się uspokoić chłopców. Byli do siebie bardzo
podobni. Gdyby nie różnica wieku można by było pomyśleć ,że są bliźniakami.
Oczy kobiety były bez blasku. To panująca wojna ją tak wykończyła. Śmiech chłopców zagłuszyło
głośne pukanie do drzwi. Nie. Nie można tego nazwać pukaniem. Dźwięk był tak
głośny jakby ktoś napierał na drzwi całą powierzchnią ciała. Wszyscy stali
sparaliżowani czekając na to co się dalej stanie.
-Przyszli
po nas…- Zdążył szepnąć Chris bo już po chwili w maleńkim mieszkaniu stało
dwóch mężczyzn. Nie mieli jednak na sobie mundurów tylko długie szaty.
-Udało
się.- Usłyszeli cichy chrapliwy głos. Zza mężczyzn wyłoniła się postać
człowieka. Jego skóra była biała. Usta i nos były tylko wycięciami w twarzy. Nie
posiadał on warg ani włosów. Całą głowę miał pokrytą czarnymi tatuażami. Jednak
nie to przerażało najbardziej… Jego oczy… miały odcień niekończącego się mroku.
Gdy się w nie patrzy ma się wrażenie widzieć… okropny ból i zło.
-Kim
jesteście ?!- Krzyknęła kobieta zakrywając dzieci swoim ciałem. Mężczyzna
okrutnie się uśmiechnął.
-Waszym
przeznaczeniem.- Pstryknął na swojego pomocnika który podszedł do kobiety i
popchnął ją. Złapał młodszego chłopca za ramię i mocno do siebie przyciągnął.
-Liam !-
Krzyknął starszy. Chłopak spojrzał na niego z przerażeniem.
Wziąłem
kilka głębokich oddechów. Wiedziałem co mnie czeka za chwilę. Ból wrócił z
podwójną siłą. Z mojego gardła wydobył się krzyk. Czegoś takiego jeszcze nigdy
nie czułem.
Krew. Wszędzie krew. W rogu pokoju leżało
zakrwawione ciało kobiety. Jej klatka piersiowa wręcz niezauważalnie się
poruszała.
-Nigdy się
nie poddawaj…- Wyszeptał starszy brat. Ich serce przestało bić w tej samej
chwili. Młodszy chłopak zaczął niebywale głośno krzyczeć dławiąc się łzami,
krwią i złością wiedząc ,że to jego wina… Umierał. Umierał wśród trupów którzy
jeszcze przed chwilą byli dla niego najbliższą rodziną…
Wtedy pochyliła się nad nim piękna blondynka.
-Nie
pozwolimy ci umrzeć. To dla twojego dobra…- Szepnęła klękając przy nim.
Rozłożyła ręce podnosząc głowę wysoko ku górze. Z jej klatki piersiowej
wydobyła się wstęga niebieskiego światła która uderzyła w ciało nastolatka.
Zacząłem
ciężko oddychać. Po całym moim ciele spływał pot. Byłem wykończony. Czułem się
jakby ktoś rozrywał mnie raz za razem gdy udało mi się już zregenerować.
-Liam…- Gdzieś z nicości w której byłem
zaczął docierać do mnie głos.
-Nie potrafiłem ich uratować.-
Odpowiedziałem.- Nie mogłem !
W
tym momencie oślepiła mnie biel. Przymrużyłem oczy.
-Nie mogłem…- Mówiłem co chwilę. Nagle
znalazłem się z powrotem na ganku. Klęczała nade mną Rosalie a po jej
policzkach ciekły łzy.
-Liam ! Co się stało ?!- Krzyknęła
spanikowana.- Jasoon !- Wydarła się odwracając głowę w stronę drzwi
wejściowych.
-Wspomnienia. Teraz już wszystko wiem. Już
rozumiem. Miałaś rację.- Mówiłem chaotycznie gdy cała prawda zaczynała do mnie
docierać.- On je zmienił.
-Co rozumiesz ? Jasooon !!- Krzyknęła
głośniej.- Nie ruszaj się. On zaraz tu będzie.
Po
chwili z domu wyszedł brunet mając w rękach ręcznik. Podszedł do mnie.
-Możesz wstać ?- Zapytał. Pokiwałem głową.
Jednak to nie było takie proste. Straciłem tyle energii ,że przy siadaniu
niesamowicie się zmęczyłem. Byłem wyczerpany. Razem z Rosalie pomogli mi wstać.
Powoli weszliśmy do domu. Usiadłem na kanapie.
-Jak to wyglądało ?- Zapytałem słabo.
-Gdy złapałeś mnie za rękę po prostu upadłeś.
Miałeś konwulsje. Jason pobiegł po ręcznik. Mogłeś przecież udławić się
językiem… Boże. Co to było Liam ?!- Rosalie mówiła niesamowicie szybko. Była
zdenerwowana i przerażona.
-Wspomnienia. Gdy bardzo długo nie
dostarczam sobie pożywienia one po prostu przychodzą. Są niebezpieczne. Ale tym
razem to nie był brak pożywienia. Tylko ty.- Odparłem patrząc w jej ciemne
oczy.
-Ja ? Dlaczego ja ?
-Gdy nasze ręce się złączyły to po prostu
się stało. Nie wiem jak to działa. Ale dzięki tobie już wszystko wiem…
Nagle
do salonu wbiegł blondyn.
-Jest problem.- Stwierdził i spojrzał na
mnie.
-O co chodzi ?- Zapytała Rosalie.
-Oni już wszystko wiedzą…jeżeli teraz
zaatakują nie mamy szans.- Odparł.
_____
Od Jemi: Rozdział jet dodany z dużym opóźnieniem przez mój brak weny i chęci. Co o nim myślę ? Całkiem mi się podoba :) Jest chaotyczny :D I wszystko wyjaśnia :) Teraz już tylko z górki czas zacząć planować koniec opowiadania :)
Dedykuję go Akwamaryn :) Za to ,że jesteś :* Mam nadzieję ,że będziesz dostawać tylko piątki kochana ! <3